— Zapewne, że go będę potrzebowała, ale zostawmy to na później. Tymczasem ja będę towarzyła panu Beralle do Troyes.
— Ty! — zawołała Renata.
— Tak jest... ja...
— A po co?
— Ja chcę się chcę dowiedzieć, czy Fradin, truciciel z Port-Creteil i Paweł Pelissier jest jedną i tąż samą osobą...
— Ale czy się nie boisz?
— Czegóż mam się obawiać pod opieką Wiktora Beralle i jego brata?
— Więc zgoda, moja droga Izabello — odparła pani Bertin — ja pozostanę z córką.
Wiktor poszedł uprzedzić gospodarza, który wskazał pannie de Terrys pokój, do którego się ta, uściskawszy Małgorzatę, Zirzę i Renatę udała.
Młody podmajstrzy ukazał się prawie w tej samej chwili, niosąc kopertę zapieczętowaną, wręczoną Renacie przez notaryusza z ulicy Piramid.
— Oto jest — rzekł oddając kopertę pani Bertin, oto jest koperta, którą panna Renata winna oddać panu Audouard. Jestem pewien, że pani tak będziesz bronić tego depozytu, jak ja sam bym go bronił...
Małgorzata rzuciła okiem na napis i zadrżała.
— Pismo i podpis Roberta.. — szepnęła.