— W tej właśnie chwili u drzwi sieni zabrzęczał dzwonek.
Odźwierny pociągnął za sznurek.
Jasnowłosa Zirza, blada jak trup i zaledwie mogąc się utrzymać na nogach, weszła do izby.
— Pani Izabella! — ujrzawszy ją zawołał odźwierny. — Na miłość boską jakżeś pani blada!... Co pani jest?
— Nic mi nie jest... — odpowiedziała Zirza. — Nie troszczcie się o mnie... Wszak Renata pojechała, czy tak?
Małgorzata i panna de Terrys czekały z największym niepokojem.
— Tak pani... pojechała dziś rano...
— Z Pawłem Lantier?
— Nie, pani.
— Boże! co pan mówisz?
— Ponieważ pan Paweł został na parę godzin zatrzymany w Paryżu, więc z panną Renatą pojechał pan Wiktor Beralle.
— A Paweł, gdzie on jest?
— Wyjechał dziś wieczorem do Troyes... Polecił mi o tém panią zawiadomić, dodając, że nie trzeba się tem wcale niepokoić i że jego podróż będzie i krótka...
— Nie niepokoić się — powtórzyła młoda kobieta z goryczą — gdy Renacie grozi niebezpieczeństwo!... gdy może ona w tej chwili już nie żyje!
Słowom tym odpowiedział wykrzyk podwójny, wydany przez Honorynę i Małgorzatę.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1467
Wygląd
Ta strona została przepisana.