Ja szukam swego dziecka... Trafia się sposobność, ażeby je odnaleźć... Pozwól mi pan skorzystać z tej sposobności... Dzień, godzina, są dla mnie wiekami męczarni, a najmniejsze opóźnienie może naraża moją córkę na śmiertelne niebezpieczeństwa... Nie bądź pan bezlitosnym... Znieś pan surowy zakaz... Pozwól mi zobaczyć się z Honoryną, chociażby tylko przez minutę... dla niej będzie tak mało czasu, aby mi powiedzieć gdzie jest moja córka...
Pan Villeret był człowiekiem bardzo dobrym.
Niezmierna boleść Małgorzaty nabawiała go niezmiernym niepokojem.
— Ot co mogę zrobić dla pani... rzekł po chwili. Jutro znowu wybadam pannę de Terrys, a potém pozwolę na widzenie, którego się pani domagasz.
— Dopiero jutro... — szepnęła wdowa.
— Niepodobieństwem jest przyśpieszyć ten termin.
— Dobrze, poczekam... — rzekła Małgorzata ocierając łzy... — Poczekam...
— Bądź pani cierpliwa i spokojna — mówił dalej sędzia. — Przyrzekam pani z całej siły możliwą pomoc. Wydałem już rozkazy co do odszukania pani Urszuli i panny Renaty... Ufność i nadzieja...
— Spodziewam się, że Bóg mnie nie opuści i ufam panu...
— Chciej pani po odczytaniu podpisać swoje zeznanie.
Pani Bertin usłuchała i wyszła.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1409
Wygląd
Wystąpił problem z korektą tej strony.