— Urszulę? — powtórzyła — panią Urszulę Sollier? Czy pan mówisz o tej kobiecie?
— Nie znam jej nazwiska — odparł sędzia. — Ja mówię o pani Urszuli, poufnej tego tajemniczego Roberta, zajmującej się dzieckiem wychowywanem u pani Lhermitte pod imieniem Renaty...
Pani Bertin wydała okrzyk osłupienia i została zdjęta gwałtownem drżeniem.
— Renata... — wyjąkała zaledwie dosłyszanym głosem. — Renata... Urszula.., Robert... Co mi, pan powiadasz?... Co znaczą te słowa? Co pan zamierzasz z nich wywnioskować?
— Dowód, ze panna de Terrys jest winna.
— Jakto?
— Oskarżenie utrzymuje, ze prawa córka chcąc sama dziedziczyć, przyczyniła się do zniknięcia swojej, siostry naturalnej, przy wspólnictwie tej pani Urszuli, która znikła w tym samym czasie...
— Ach! — zawołała Małgorzata — ja wiedziałam, że moja biedna Honoryna była niewinna, a pan jesteś igraszką niepojętego błędu.
— Błędu?
— Najoczywistszego i który panu mogę dać palcem namacać.
— Mów pani... Objaśnij sprawiedliwość...
— Ten Robert, o którego odwiedzinach na pensyi pani Lhermitte pan wspominasz, nazywał się nie Robert de Terrys, lecz Robert Vallerand, deputowany okręgu Romilly, zmarły na trzy dni przed tem, nim upoważniona przezeń kobieta udała się na pen-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1406
Wygląd
Ta strona została przepisana.