Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Patrz! patrz! patrz! — rzekł Jarrelonge tonem szyderczym. — Cofasz się, mój stary, ale już jest za późno... Nie trzeba było przed chwilą zblednąć jak ser śmietankowy, a potem zaczerwienić się jak rak... Gdybyś mi był od razu dał odprawę, mógłbym myśleć, żem się omylił i że ci nie groził ładny procesik w sądzie kryminalnym...
Oskar tylko pozornie zachowywał zimną krew.
Zgnębiony ostatniemi wyrazami Jarrelonge’a, nieszczęśliwy zaczął drzeć i wyjąkał:.
— Cicho... ktoś idzie.
Garson przyniósł piwo.
Gdy wyszedł z gabinetu, Jarrrelonge zamknął drzwi i rzekł:
— Bez próżnej gadaniny... nie ma czasu!... Jeżeli się chcesz wykręcić z tej sprawy, to odpowiadaj prędko i nie bałamuć... Pewnej nocy, w zeszłym miesiącu, pełniąc służbę znalazłeś woreczek skórzany zaczepiony łańcuszkiem o stopień wagonu Nr. 1326, który przybył z Maison-Rouge. Czy tak?
A! Godferdam!... Kto ty jesteś?
Jarrelonge odpowiedział tonem łagodnym:
— Jestem ten, co może pójść do naczelnika policyi w Antwerpii do biura głównego przy ulicy Orfevres pod Nr. 13 — (zły numer, mój stary!) — i jeżeli nie będziesz grzeczny, jednem słowem kazać zamknąć cię do ula...
Belgijczyk wydał głuchy mruk i wydobył z kieszeni lichy nóż tandetny.