Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dla czego?
— Czyż przy chorym ojcu mogłam być światową i myśleć o przyjemnościach?
— Czy celem pani nie było rączej wytworzenie w około hrabiego samotności, przez odsunięcie od niego przyjaciół, którzyby się jego stanem niepokoili?
Honoryna ukryła twarz w dłoniach.
— Ach! panie! — rzekła następnie — już nie będę więcej odpowiadała... Na tak znieważające pytania nie ma odpowiedzi...
— Milczeniem mnie pani nie przekonasz...
— O czem pana mam przekonać?... Pan sądzisz że jestem winną, a ja jestem niewinną...
— Ja nic nie sądzę... ja się staram objaśnić... — Dopomóż mi pani swemi zeznaniami... Nie lubiłaś pani, aby kto odwiedzał twego ojca, fakt ten jest potwierdzony przez wiarogodnych świadków...
— Nie lubiłam aby go utrudzano... Był on napastowany przez ciągłe żądania pieniędzy... — W swoim chorobliwym stanie, mógł być oszukanym, nie mając siły oprzeć się natrętnym naleganiom...
— A pani obawiałaś się, aby fałszywe spekulacye nie zmniejszyły pożądanego przez ciebie majątku... Pani szło o to, aby pieniądze hrabiego zostały w jego kassie, a papiery wartościowe w jego portfelu a skutkiem tego w twoich rękach...
— Ależ, panie, wiedziałam że miał wielką summę umieścić w przedsiębierstwach jednego ze swoich przyjaciół, pana Paskala Lantier, ą nie zrobiłam żadnego kroku, ażeby go odwieść od tego...