Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/985

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jego? — zawołała, chwytając za rękę Agostiniego.
— Do Nowej Kaledonii... wicehrabiego? — powtórzył Fryderyk z osłupieniem. Ach! cóż więc zrobił ów Pierrot, aby do tego stopnia zbrukać honor naszej rodziny?
— Jest on fałszerzem... ni mniej, ni więcej!
— Fałszerzem... Jerzy?
— Tak! oto dwa weksle, każdy na pięć tysięcy franków, opatrzone przezeń fałszywym podpisem, naśladującym charakter pisma Haltmayera.
— Wypada więc zapłacić Jerzemu — ozwała się Melaania — a skoro zapłaci, ściganie go miejsca mieć nie będzie.
— Masz pani słuszność, gdyby mu przedstawiono te weksle i gdyby chciał ocalić swój honor. Tego się jednakże nie uczyni... Nie chodzi nam tu bowiem o to, ażeby on je zapłacił, lecz żeby odpowiadał przed sądem za swój czyn występny. Widzisz więc pani, jaką broń straszną posiadamy przeciw niemu, a nietylko przeciw wicehrabiemu, lecz i jego matce, która nie zechce zapewne widzieć swego syna na ławie oskarżonych. Jesteśmy więc panami sytuacyi. Możemy nakazać im, skoro nam się podoba, małżeństwo i kontrakt.
— Rzecz jasna... — odparł Fryderyk.
— Przypuśćmy... — ozwie się Melania. — Wszak Jerzy natenczas zostanie pod oskarżeniem, a ja nie chcę tak... za nic w świecie być żoną przyszłego galernika!
— Nie obawiaj się pani z tej strony niczego — odrzekł włoch. — Zapewnij mi tylko wypłatę dziesięciu tysięcy franków, a ja ci oddam te oba weksle w dniu twoich zaślubin.
— Jestem gotową podpisać wszystko, co pan zechcesz.
Dźwięk dzwonka rozległ się w tej chwili przy drzwiach przedpokoju.
Melania spojrzała na zegar.
— Trzecia... — wyrzekła. — To Jerzy przybywa.
— Pozwolisz-że mi pani działać dowolnie w swym interesie? — pytał Agostini.