Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/980

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Piękny rezultat... Niezaprzeczenie moralny. Kto jednak zwróci mi koszta, jakie naprzód będę musiał wyłożyć?
— Posłuchaj pan... ja ci coś przedstawię w tym interesie...
— Cóż takiego?
— Ustąp mi pan te oba weksle na własność.
— Ileż mi pan dasz za nie?
— Sumę, jaką przedstawiają... dziesięć tysięcy franków.
Robert spojrzał na mówiącego z osłupieniem.
— Na seryo pan to mówisz? — zapytał.
— Ja nie mam zwyczaju żartować w pieniężnych interesach.
— A zatem pan potrzebujesz trzymać wicehrabiego de Neryey w ścisłej zależności?
— Być może...
— Mój kolego, jesteś przebiegłym, jak widzę.
— Dziękuję za komplement. No! jakże, zgadzasz się na propozycyę?
— W jaki sposób zapłacisz?
— Gotówką.
— Kiedy?
— Natychmiast. Wypłacę za otrzymanym od ciebie podpisem na blankiecie. Mam przy sobie pieniądze.
— Pomiędzy kolegami winno nastąpić porozumienie. Zgadzam się zatem.
— Per Bacco! byłem tego pewien.
— Nakreślę akt ustępstwa tego wekslu.
— A ja tymczasem odliczę dziesięć tysięcy franków.
W dziesięć minut później Agostini otrzymał wzamian za paczkę banknotów wraz z wekslem akt ustępstwa tegoż, napisany według reguł, oraz list wraz z własnoręcznym podpisem Haltmayera, a pożegnawszy Roberta, wsiadł do powozu, rozkazując się zawieść na ulicę de Monceau, do Melanii Gauthier, rozkochanej obecnie do szaleństwa we Fryderyku Bertin, którą ten nędznik niemiłosiernie eksploatował z pieniędzy.