Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/952

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie w drodze jednak z Blévé do Tours; mimo, że jechali w jednym przedziale i jednym pociągiem, irlandczyk spodziewał się znaleźć sposobność zręcznego zgładzenia sprzymierzeńca siostry Maryi.
Mógł tylko ciągle mieć go na oku.
W Tours, gdzie oba wysiedli, Misticot udał się bezzwłocznie do biura zleceń.
Trilby, zmuszony udać się za nim do tegoż biura, dla dowiedzenia się, co on tam będzie robił, wszedł jednocześnie z podrostkiem, który zrazu nie zwrócił na niego uwagi.
— Czy mógłbym tu nabyć bilet do Cherbourga? — zapytał Stanisław Dumay urzędnika.
— Możesz pan:.. — odparł zagadniony — lecz w takim razie będziesz się musiał w drodze przesiadać dwa razy, w Mons i Caen.
— Mniejsza z tem. O której pociąg wychodzi?
— O czwartej minut pięć po południu.
Otrzymawszy to objaśnienie, Misticot zwrócił się ku wyjściu, gdzie w progu zetknął się z Trilbym, którego zapamiętał w jego obecnem przebraniu, jako komisanta handlowego w hotelu Kupieckim w Blévé.
Ukłonili się sobie nawzajem.
— Panie — rzekł irlandczyk z uśmiechem — załatwiłeś to, co ja dla siebie załatwić pragnąłem, poniaważ tak jak ty, jadę do Cherbourga. Do godziny czwartej po południu dość czasu nam pozostaje. Jeżeli zechcesz, pójdźmy do stacyjnego bufetu i zabezpieczmy się przeciw głodowi, wątpię albowiem, byśmy zdążyli obiadować w Mans.
— Zgadzam się na pańską propozycyę — rzekł chłopiec.
Były klown z cyrku Pernando wraz z Misticotem usiedli naprzeciw siebie, kazawszy podać śniadanie.
— Pan jedziesz tylko do Cherbourga, nie dalej? — pytał podrostek, zajadając.
— W obecnej chwili nie mogę nic stanowczego powie-