Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/920

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Otóż szczęśliwe zrządzenie losu! — wyszepnął Desvignes. — Jerzy de Nervey wraz ze swą matką odemnie są teraz zależni. Dzięki owemu sfałszowanemu podpisowi, będę mógł na nich oboje sprowadzić podwójną katastrofę, skoro mi się podoba, i to bez najmniejszego skompromitowania się, gdyż łatwo odnajdę pozór usprawiedliwiający obecność tych weksli w mem ręku. Sprawa gotowa, bierzmy się do niej.
Włożywszy plikę tych notat w okrywającą je poprzednio szarą bibułę, Arnold przystąpił do przeglądania szufladek. W jednej z nich znalazł mały skórzany woreczek.
Otworzywszy je kolejno, spostrzegł w woreczku umieszczone trzy tysiące dwieście franków w złocie, a w portfelu cztery tysiące franków w biletach bankowych, prócz tego dwie karty dla agenta policyi, podpisane i stemplowane, lecz bez położenia nazwiska.
Zkąd Flogny mógł posiadać te karty?
Mało go to obchodziło: rzecz główna, iż mógł z nich zrobić dla siebie użytek.
Zamknąwszy biurko, schował klucz od swojej szuflady i przygotowywać się zaczął do wyjścia.
Powóz zaprzężony czekał na niego przed bramą.
Wsiadłszy weń, pojechał do biura bankowego na ulicę Le Pelletier.
Verrière był w swoim gabinecie.
— Jedziemy do Malnoue — rzekł Arnold do niego — chciałbym, ażebyśmy tam wcześnie przybyli. Zwiedzę szczegółowo wraz tobą twą willę, a z przyczyny ważnych powodów, radbym poznać tamecznego twego nadzorcę.
Bankier nie stawił temu przeszkody.
Oba pojechali na pociąg drogi żelaznej, który ich dowiózł do Villiere-sur-Marne na trzecią godzinę.
— Będziemy musieli iść pieszo aż do Malnoue — rzekł Verrière. — Nie spodziewają się, byśmy potrzebowali przybyć tak wcześnie, nie wydałem stangretowi rozkazu, aby przyjechał po nas w tym czasie.