Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/891

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zakonnica, wyraziwszy głęboką swą wdzięczność, podniosła się, by odejść, gdy dzwonek zatętniał przy drzwiach probostwa.
Jednocześnie służąca Magdalena, tak podeszła wiekiem, jak jej pan, weszła, przynosząc listy i gazety, świeżo odebrane od wiejskiego posłańca.
Proboszcz, przejrzawszy adresa na kopertach, rzekł do zakonnicy:
— Dobrze uczyniłaś, siostro, przedłużywszy swój pobyt u mnie o kilka minut. Otóż i list do ciebie.
Tu podał list siostrze Maryi, która odebrawszy go drżącą zlekka ręką, zapytała:
— Pozwolisz mi go, ojcze, rozpieczętować?
— Czyń, jak gdybyś była u siebie.
W kopercie, którą siostra Marya rozdarła, znaj dowala się owa lakoniczna kartka, skreślona przez Trilbego w hotelu Kupieckim, w miejsce napisanej przez Misiicota.
Zakonnica czytała chciwie wyrazy:

„Wszystko dobrze idzie... Nie troszcz się, siostro, gdyby moja nieobecność przedłużyć się miała.“

Nie było żadnego podpisu, wszakże siostra Marya nie wątpiła, od kogo list ten pochodzi.
Któż inny, jak nie Misticot, mógłby pisać pod adresem księdza proboszcza w Malnoue?
Nie zadziwił jej nawet brak podpisu.
— List ten pochodzi od chłopca, o jakim ci, ojcze, mówiłam przed chwilą — wyrzekła.
— Jestżeś zadowoloną?
— Tak... bo pomimo krótkości listu, widzę, iż nie myliłam się w mych przypuszczeniach.
— Niech cię Bóg nie opuszcza, ma siostro, a gdybyś potrzebowała zdemaskować złoczyńców, niech ci przyjdzie z pomocą.