Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Należało mu bądźcobądź ocalić tych dwóch rabusiów, ażeby przez nich nie zostać wydanym.
Lecz w jaki sposób? Stawiał sobie bezustannie to zapytanie, nie mogąc na nie znaleźć odpowiedzi.
Wreszcie w chwili, gdy stracił wszelką nadzieję, został mu oddanym przez jednego ze stowarzyszonych w bandzie list tajemniczy, w którym powiadamiał go Will Scott, że nadzorcę więzienia, gdzie zostali zamknięci przekupić można i że za sumę tysiąca funtów szterlingów gotów on jest ułatwić im ucieczkę. Gérard nie zawachał się na chwilę.
Pewien, że każdego z pracowników banku mogliby raczej mieć w podejrzeniu niż jego, przywłaszczył sobie z osobistej kasy Jerzego Stanley’a potrzebną ilość banknotów na wykupienie Scotta i Trilbe’go, posiawszy im takową przez doręczyciela listu.
Przez dwa tygodnie nie odbierając żadnej wiadomości, żył w największej trwodze i niepokoju.
Szesnastego dnia nareszcie otrzymał z Paryża list następujący:
„Ptaki umknęły. Nie zapomną one nigdy wspaniałomyślnej ręki, która otworzyła im klatkę. Pragną znaleźć sposobność do okazania swojej wdzięczności i poświęcenia.
„Gdyby powyższy dobroczyńca zapotrzebował ich kiedy, niechaj przybędzie do Paryża i uda się na ulicę de Ponthieu, do Domu pod czerwonym numerem. Hasłem na wejście do tegoż domu jest: Chce widzieć stary, nasz Londyn.
„Ptaki tam będą.“ List ten, mimo, że bez podpisu, nie pozostawiał żadnych powątpiewali. Jasno wskazywać od kogo pochodził.
Po przeczytaniu go, Gerard uczuł, jak gdyby mu ktoś kamień zdjął z piersi. Odetchnął swobodnie.
Wkrótce potem wysłanym został do Paryża przez Jerzego Stanley’a, dla uregulowania rachunków w jednym z tamtejszych domów bankierskich. Korzystając z owej podróży, pośpieszył na ulicę Ponthieu dla zobaczenia się z Wiliamem Scott