Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Walentyna, wszedłszy na wierzch balustrady, zakryła sobie oczy ręką i rzuciła się w wodę.
Nie wydała najmniejszego krzyku.
Ciało jej, spadając wśród głębokiego milczenia, sprawiło hałas ponury, który jednakże ucichł w oka mgnieniu.
Nastała głęboka cisza, nic... nic słychać nie było.
W kilka dni potem rybacy wyciągnęli z Sekwany, około mostu d’Auteuil trupa młodej kobiety, który, przesłany do Morgi, nie został przez nikogo poznanym.
Był to trup Walentyny.
Dzienniki zamieściły krótką wzmiankę o tym wypadku, różnie go tłumacząc.
Co zaś do Pawła Gérard, ten nie zadał sobie nawet trudu, by pójść do Morgi. Na co miał się tam trudzić?
Nazajutrz, po owej ponurej nocnej scenie, jaką opisaliśmy powyżej, służący Filip odwiózł dziecię do wioski Blaisois, gdzie je powierzył opiece swej siostry, wieśniaczki zamężnej.
Biedna ta drobna istota, żywiona doskonaleni mlekiem, wkrótce do sił wróciła.
Dziecię roiło do zadziwienia, okazując w tak młodym wieku rozwijającą się w sobie niezwykłą inteligencyę, obok której jednakże zarówno i złe instynktu w nim dojrzewały.
— Żywy obraz naszego pana! — mówił Filip do siostry, przynosząc jej miesięczną zapłatę, jaką profesor najregularniej przysyłał za syna.
Mówimy za syna, mimo, iż Paweł Gérard dotąd nie adoptował go jeszcze i dziecię nie posiadało nazwiska. Profesor bowiem, będąc nader ostrożnym, obawiał się, by uczyniwszy to, nie był przez kogoś niepokojonym w przyszłości.
W dniu, w którym służący odjeżdżał z dziecięciem do Blaisois, dla umieszczenia go tam u swej siostry, Paweł Gérard udał się do komisarza policyi, zeznając, iż podczas ubiegłej nocy, skoro do domu powrócił, znalazł na progu mieszka-