Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/753

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To chwilowe... — rzekła panna Verrière. — I apetyt z czasem powróci.
— Przywołamy go... nakażemy mu się stawić... — rzekł lekarz. — A jeśli pani pozwolisz, wydałbym polecenie, do którego jednak potrzebaby było ściśle się zastosować.
— Będę posłuszną...
— Zresztą ja czuwać nad tem jestem gotów... — rzekł Verrière, zgadując, ku czemu doktór zmierzał.
— Jakież to polecenie? — pytała Aniela.
— Nic tak strasznego... przeciwnie... chodzi o wyjazd pani z Paryża.
Obie kuzynki zamieniły z sobą szybkie spojrzenie, co nie uszło uwagi Arnolda.
— Opuścić Paryż... — powtórzyła panna Verrière.
— Tak, moja uprzejma pacyentko, i to jaknajśpieszniej... Potrzebujesz ruchu, powietrza, zieleni, słońca i kwiatów. Trzeba ci się wiele przechadzać, ale nie pośród kurzu miasta, lecz po leśnych ścieżynkach i polach, przechadzać się do znużenia, a wtedy, apetyt powróci. Oto mój program... Jest on nader skromnym, lecz żądam, ażeby zestal wykonanym. Gniewałbym się, gdyby ojciec pani jaknajrychlej w czyn go nie wprowadził.
— Nie będziesz potrzebował gniewać się, doktorze — rzekł bankier. — Twoje polecanie bezzwłocznie wykonanem zostanie. Jutro zrana zatelegrafuję do mającego nadzór nad moim domem w Malnoue; wyślę popołudnia służbę dla przygotowania apartamentów, a pojutrze tam się ulokujemy. Otóż, co mi się właśnie podoba, ponieważ codziennie wieczorem i w każdą niedzielę, będę mógł na wsi mieć wypoczynek, którego bardzo potrzebuję.
— W Malnoue będę siedziała samotnie, ponieważ ty, ojcze, całe dnie będziesz przepędzał w Paryżu... — odpowiedziało dziewczę z niechęcią.
— Jakto samotnie? — zawołał Verrière. — Nie sądzę, ażeby siostra Marya miała zamiar odstąpienia ciebie?