Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/746

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Znam Blévé. Jest to o dwie mile cd Amboise, przy drodze do Loches. Jedzie się tam drogą żelazną przez Vierzon.
— Znasz więc miejscowość, tem lepiej. Czuwaj nad tym młodym błaznem, nie opuszczaj go ani na chwilę i tak się urządź, aby nikt o nim więcej nie wspomniał nigdy w Paryżu.
— Lecz... — zauważył Trilby — on może przesłać piśmiennie objaśnienia, jakie mu udzielą. Czyż podobna temu przeszkodzić?
— Nie troszcz się o to... Pryncypał żartuje sobie z tych objaśnień... Osoba tego chłopca przeszkadza mu w jego działaniach, chce więc, ażeby został zgładzonym. Ułóż sobie plan i uzbrój się w odwagę.
— Dobrze... ale na podróż będzie mi potrzeba pieniędzy.
— Oto są... — rzekł Scott — dając połowę tego, co otrzymał od Arnolda.
— Wróciwszy do Paryża — pytał Trilby — czy mam zatrzymać nadal to mieszkanie?
— Tak... to jest potrzebnem. Musimy wiedzieć, co się tu dziać będzie po zniknięciu chłopca. Dobrego więc powodzenia... Wkrótce się zobaczymy.
Opuściwszy swego wspólnika, Scott pojechał na ulicę l’Ecole de Médicine i również jak dnia poprzedniego, wysiadł z fiakra, kompletnie zmieniony.
Człowiek w błękitnej czapce zastąpił filantropa w podartem ubraniu.
Miał nadzieję, iż pod Srebrnym czopem spotka Eugeniusza Loiseau i Pawła Béraud, pragnął wiedzieć, co zaszło w domu obudwóch.
Mąż Wiktoryny i Paweł znajdowali się tam w rzeczy samej.
Loiseau, według swojego zwyczaju, wychylił już dwa kieliszki „zielonej,“ język plątać mu się już zaczął, mimo to zdołał wykrzyknąć „hurra!“ na widok wchodzącego przyjaciela.
— Przybywaj-że... przybywaj! — wołał, podając mu rękę.
— Czekamy na pana z obiadem... — rzekł Béraud.