Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/740

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jeżeli to on; radbym posłyszeć, jak on się weźmie do tej sprawy... w jaki sposób badać pana pocznie — odpowiedział wspólnik Verrièra, wchodząc do sąsiedniego pokoju, w którym widzieliśmy go ukrytego podczas bytności Nerveya z Melanią Gauthier.
Włoch poszedł otworzyć i znalazł się wobec młodego wieśniaka, w słomianym kapeluszu, grubem obuwiu, przybranego w błękitną bluzę, haftowaną nićmi białemi na kołnierzu i ramionach.
— Pan jesteś panem Agostini? — zapytał z niezgrabnym ukłonem wieśniak, zatrącając mocno akcentem normandzkim.
— Ja jestem.
— Można z panem pomówić w pewnym interesie... zapłaciwszy, ma się rozumieć, za tę rozmowę?
— Wejdź pan.
Tu Agostini wprowadził młodego chłopca do swego gabinetu, zapytując w myśli sam siebie:
— Miałżeby to być ten, o którym Desvignes mówił mi przed chwilą?
Wspólnik Verrièra wiedział, co o tem sądzić.
W dniu zaślubin Eugeniusza Loiseau w Saint-Mandé widział Misticota i słyszał głos jego, a mimo, iż ów głos obecnie był zmienionym nieco przybranym akcentem normandzkim. poznał go odrazu.
— Siadaj młodzieńcze — rzekł włoch — i mów, o co chodzi?
— Posłuchaj pan... Jestem urodzonym w Varaville, w Calvados... Sierota, bez ojca i matki... Odziedziczywszy po moim stryju, Macieju Valin, mały spadek, radbym z niego wytworzyć sobie majatek i w tym celu przybyłem do Paryża, aby tu założyć jakieś przedsiębiorstwo...
— Założyć... lecz co takiego?
— Coś ze spożywczych zakładów... Naprzykład mleczarnię... W tym okręgu, gdzie mieszkam, znalazłbym miejsce podatne ku temu, mogąc dostarczać paryżanom doskonałego