Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/643

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia. Twoja obecność, siostro, nie jest zabezpieczeniem, ale jedną nieroztropnością więcej. Co zaś do mego prawa w czuwaniu nad panną Verrière, nie ulega ono zaprzeczeniu. Przyjęty przez pana Verrière na przyszłego małżonka jego córki, mam obowiązek czuwania nad nią nawet wobec niej samej; obowiązek bronienia przeciw szalonym fantazyom tej, która kiedyś zostanie mą żoną. Przypuśćmy, co nie nastąpi, mam nadzieję... lecz gdyby ktoś ujrzał pannę Verrière wychodzącą od pana Vandame w przeddzień jego wyjazdu o tak późnej nocnej godzinie, jakież złośliwe komentarze obiegaćby mogły o przyczyń jej odwiedzin, tak niezgodnych z formami przyzwoitości. Kalając one moją narzeczona, i mnieby zarówno brukały. Broniąc godności pani, panno Anielo, bronię mej własnej!
— Nie obchodzi mnie pańska godność! — zawołała z gniewem córka bankiera. — I nad moją zarówno nie znoszę opieki! Przybyłam tu... i pozostanę. Mówisz pan, że nie ma w domu Vandama? Dobrze... będę czekała jego powrotu! Pański zakaz jest niczem dla mnie... ja sobie z niego żartuję... Jestem wolną i chcę być wolną! Jeśli się skompromituję, tem lepiej!... a jeszcze lepiej, jeżeli dosięgnie mnie obmowa i przeinaczy moje postąpienie, bo wtedy nie będziesz mnie pan chciał zaślubić... Powtarzam, usuń się pan... Chcę wejść!
— Pani, zdaje się, zapominasz, że życie porucznika Vandame jest w mojem ręku — odrzekł Desvignes zimnym i ostrym głosem, jak nóż gilotyny. — Przysięgam pani, że jeśli się z nim zobaczysz i przemówisz do niego choć słowo, zabiję go w twych oczach do czego mam zupełne prawo!
To mówiąc, dobył z kieszeni rewolwer, nastawiając kurek.
Obie kobiety cofnęły się z przerażeniem.
— Ach! pan chcesz mnie przestraszyć swą nikczemnością! — zawołała panna Verrière; — nie uczyniłbyś tego.
— Uczyniłbym... i bez wątpienia... ponieważ o ile cię uwielbiam, o tyle nienawidzę mojego rywala. Czyż sądzisz