Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/583

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gi, jaką sobie nakreśliłem... Chcę panią ubezpieczyć przeciwko tobie samej, ukazując ci bezskuteczność twego oporu. Pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu, będziesz moją żoną!... Zostałaś o tem powiadomioną... Teraz pozostaje mi tylko wyrazić ci mą wdzięczność, żeś raczyła udzielić posłuchania, o jakie prosiłem. Dzięki wyjaśnieniu, które nastąpiło, żadne niezrozumienie odtąd istnieć pomiędzy nami nie może, co zadawalnia mnie w zupełności.
Tu, złożywszy ukłon głęboki, ów nędznik wyszedł z budoaru, udając się do salonu, gdzie oczekiwał bankier wraz z siotrą Maryą.
Zakonnica podniosła się natychmiast, śpiesząc do Anieli.
Pragnęła dowiedzieć się jaknajprędzej co zaszło i stanęła zdumiona na widok swojej kuzynki, pogrążonej w strasznej rozpaczy, żalnej łzami.
— Ach! jakżem nieszczęśliwą! — szeptało dziewczę, wspierając głowę na piersiach siostry Maryi. Śmierć jedynem teraz byłaby dla mnie zbawieniem!
Tu łkanie przerwało jej mowę.
Jednocześnie w salonie bankier zapytywał swego wspólnika:
— I cóż?
— Upór panny Anieli jest niesłychanym... Szczęściem, iż posiadam środki na jego zwalczenie.
— Jestżeś pewien pomyślnego ukończenia tej sprawy?
— Najzupełniej.
— Tem lepiej.
— Jutro zrana mam wiele interesów na mieście do załatwienia — rzekł Desvignes. — Nie przybędę do biura, jak około trzeciej.
— Pojutrze termin wypłaty La Fougera... nie zapomnij o tem.
— Ja nigdy o niczem nie zapominam.
Tu rozeszli się.