Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/549

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

udać się do pana naczelnika dla zyskania bliższych objaśnień w tej mierze.
Podczas, gdy mówił gałganiarz, naczelnik śledził go z podwojoną uwagą.
— Jakież ja panu mogę udzielić objaśnienia? — odpowiedział — kiedy, nieszczęściem, my sami żadnych nie posiadamy. Na chwilę, zanim podróżny ów został porwanym, złożył on u jednego z pierwszych bankierów Paryża znakomitą sumę pieniędzy. Wszystko to każę przypuszczać, iż zabójstwo tu spełnionem zostało, niestety jednak brak nam wskazówek, naprowadzających na ślad tej zbrodni.
— Zatem pan nie posiadasz bliższych szczegółów co do jego powrotu do Francyi?
— Nic nie wiem. Od chwili swego wyjazdu nie pisał do nas wcale.
— Jakto? nie odebraliście nigdy żadnego listu... żadnej depeszy?
— Nic... nigdy!
— Zkąd więc przypuszczasz pan, iż ów człowiek znikniony mógł być twym bratem?
— Mam to wewnętrzne przekonanie.
— Idea to wytworzona bez stałych podstaw. Nazwisko Béraud jest bardzo powszechnem nazwiskiem. Czy oprócz niego masz pan innych krewnych?
— Całą ich flotę, panie naczelniku.
— Gdzie zamieszkują?
— Wszyscy w Paryżu.

XXVIII.

— Utrzymują pomiędzy sobą dobre stosunki owi członkowie pańskiej rodziny? — pytał naczelnik po chwili milczenia.