Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/488

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Od dziś nakrycie u mnie dla ciebie będzie położonem codziennie.
— Dziękuję. A teraz siadajmy do pracy.
I obaj nikczemnicy zasiedli nad rachunkami, z myślą, o swoich na przyszłość niecnych zamiarach.
Verrière, zagłębiwszy się w pracy, zapomniał całkiem o godzinie śniadania.
— Mniejsza z tem... — rzekł Desvignes — pójdziemy do restauracyi, poczem udamy się do teatru Fantazyj.
— Idźmy... ale ostrzegam, postępuj ostrożnie z tym intrygantem La Fougèrem i z tą oszustką Leoną.
— Nie obawiaj się... będziesz ze mnie zadowolonym.
We dwadzieścia minut później siedzieli obaj przy stole w jednej z bulwarowych restauracyj, a Arnold, jedząc śniadanie, wypytywał Verrièra o zobowiązania pieniężne względem La Fougèra, oraz przeglądał listy Leony, oddane mu przez bankiera.
Około trzeciej udali się do teatru, gdzie w bramie odźwierna powitała Verrièra głębokim ukłonem, a minąwszy długi, ciemny korytarz, weszli na scenę.
Różne części dekoracyj, porozstawiane na prawo i lewo, mające oznaczać plany, dziwną tworzyły całość.
Próba sztuki w pełni się odbywała.
Aktorzy, oczekując na znak wejścia na scenę, przechadzali się, rozmawiając cicho, w głębi teatru. Niektórzy przychodzili powitać Verrièra, znając go jako silny fundament teatralny:
— Kochany bankierze... — rzekła, biorąc go pod rękę ładna, młoda aktorka, z widocznym zamiarem odebrania Leonie jej protektora — czy wiesz, że nasza sztuka będzie miała szalone powodzenie? Próby idą nam doskonale... Jeden wszelako tylko szkopuł istnieje...
— Jaki? — zapytał Verrière.
— Nie wiem, czy ci mogę wyznać to otwarcie?
— Owszem... w każdym razie radbym się dowiedzieć...