Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/450

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gospodarz, przepuściwszy gościa przed sobą, wszedł za nim.
Siostra Marya z Anielą podniosły się na przyjęcie przybywających. Spojrzały obie na wchodzącego z gestem zdumienia, poznały w nim bowiem towarzysza podróży z Marsylii do Paryża.
Aniela, powitawszy ukłonem wchodzącego, zbliżyła się ku ojcu.
— Kochane dziecię... — rzekł bankier, całując ją w czoło — przedstawiam ci pana Arnolda Desvignes.
— Zdaje mi się, że się już znamy.., — odparła panna Verrière. — Przypominam sobie pana...
Serce Arnolda uderzało gwałtownie na widok olśniewającej piękności córki bankiera.
— Tak, pani... — odrzekł, drżącym zlekka głosem. — Podróżowaliśmy w jednym przedziale lyońską drogą żelazną.
— I ja pana zarówno poznaję... — ozwała się obojętnie siostra Marya; — towarzyszyłam wówczas mojej kuzynce.
— Pamiętam dobrze tę podróż... — poczęła wesoło panna Verrière. — Trudziłeś się pan wtedy dla nas po ciastka do bufetu w Dijon. Nie spodziewałam się natenczas, iż sposobność dozwoli mi podziękować panu w naszem własnem mieszkaniu.
— Wiele okoliczności złożyło się na to, iż tu przybywam — odparł Desvignes. — Nie jestem nieznanym ojcu pani. Wiążą nas oddawna stosunki finansowe. Głównym celem obecnego mego przybycia do Paryża są właśnie nasze interesa.
Dziewczę, zdumione posłyszanemi słowy, rzuciło na ojca pytające spojrzenie.
— To prawda... — odrzekł Verrière; — pisałem do pana Desvignes... a nawet oczekiwałem jego przybycia niecierpliwie.
— A nic mi nigdy, ojcze, o tem nie wspomniałeś?
— Nie uważałem tego za rzecz potrzebną. Stosunki moje z panem Desvignes były jedynie pieniężne; bankowe opera-