Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jak wysoką była ta suma?
— Pięćdziesiąt jeden milionów.
— Pięćdziesiąt jeden milionów! — powtórzył prokurator zdumiony.
— Te miliony miały być zinkasowanemi nazajutrz i kredyt miał być właścicielowi otwartym.
— Przypuszczasz więc pan, że właścicielem pomienionego majątku był Edmund Béraud, ten, którego porwano?
— To nie ulega wątpliwości. Najprzód imię i nazwisko jest toż samo, następnie szczegóły, zamieszczone w dzienniku, zgadzają się ściśle co do powierzchowności podróżnego, jakiego właśnie przyjmowałem u siebie i który przybył do Paryża o tej samej godzinie.
— Zatem rzecz jasna, iż tu zbrodnia spełnioną została — rzekł prokurator. — Mordercy sądzili, iż znajdą ów czek przy Edmundzie Béraud, albo też w jego bagażach, jakie wraz z nim porwali.
— Rzecz pewna... Nie otrzymałeś pan wskazówek, kto mógł popełnić tę zbrodnię?
— Dotąd żadnego śladu... Nic... nic odnaleźć nie jesteśmy w stanie! Nie mógłżebyś mi pan jeszcze coś dodać do powyższego ważnego tyle objaśnienia?
— Nic... oprócz drobnego szczegółu, że Edmund Béraud przyjechał z Indyj, jak mi to powiedział, i miał zamiar osiąść w Paryżu, rodzinnem swem mieście.
— A nie wiesz pan czasem, czem zamyślał zajmować się w Paryżu?
— Nie wiem tego.
— Wydałeś mu pan karnet z czekami na swój bank?
— Bynajmniej. Nie mogłem tego uczynić aż przy zinkasowaniu, potrzebowałem się przekonać, czy podpis Mortimera nie jest zfałszowanym. Wydąłem mu tylko pokwitowanie na odbiór pomienionego czeku.
— Kiedyż mu pan zgłosić się kazałeś?