Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nad wyraz... dumną z tej twojej ofiary... wiedząc, ile cię ona kosztowała! Dlaczego więc zaniechać chcesz tego zamiaru i trwożysz się oporem mojego ojca, skoro ja ci obiecuję, przyrzekam, że go złamiemy? Nie oddalaj się odemnie... proszę... zaklinam! To oddalenie... o! ja przeczuwam... to nie jest zmiana garnizonu... to wyjazd! twój wyjazd do krain dalekich... na pole bitwy! Tak... ty chcesz jechać do Tonkinu! Ach! czyliż już ufność we mnie straciłeś zupełnie? Czyliżeś zwątpił o mojem sercu i mej stałej woli? Chceszże więc, nie zaślubiwszy, wdową mnie pozostawić?
Vandame siedział w milczeniu. Aniela mówiła dalej:
— Otóż ja pragnę ciebie przekonać, że miejsce twoje jest w Paryżu, a nie na dalekim wschodzie. Zajmujesz się ważnym wynalazkiem dla artyleryi... dla udoskonalenia broni. Obowiązkiem jest twoim poświęcić się w zupełności temu wynalazkowi i doprowadzić go do najwyższego ulepszenia... Tak działając, staniesz się dla kraju prawdziwie pożytecznym. W Tonkinie będziesz jednostką wśród wielkiej liczby, w Paryżu staniesz się inteligencyą... wyjątkową siłą! Zostań więc, jeżeli nie przez miłość dla mnie, to przez miłość dla Francyi, którą tak kochasz!... Jesteś w dobrych stosunkach ze swymi dowódzcami. Jedno słowo wystarczy, ażeby zatrzymali cię w kraju. A to słowo... ty je powiesz... wszak prawda? Przyrzeknij mi, że je powiesz... Ach? bo gdybyś trwał w swoim zamiarze odjazdu, doprowadzisz mnie do szaleństwa!
Porucznik chciał odpowiedzieć.
Zagłuszył go gwar nagle wzniecony.
Wzniesiono nowy toast na cześć nowozaślubionych.
Wszyscy z miejsc swoich powstali.
— No! a teraz... — rzekł Piotr Béraud, nieco podchmielony — po ukończonem śniadaniu możebyśmy urządzili wycieczkę do Winceńskiego lasku?
Propozycyę tę oklaskiem przyjęto.
— Powozy są gotowemi... — rzekł Loriot.