Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak... w samej rzeczy... roskoszna niespodzianka! — odparł sekretarz.
Po tych słowach Mortimer podał Gerardowi list, zaadresowany do dyrektora banku w Paryżu.
— Nie zapomnij, że to ma być wysłane najrychlej — rzekł do niego — i kończ jaknajprędzej czytanie korespondencyi. Wyjadę dziś na dzień cały, a przedtem chcę wiedzieć, czy pomiędzy listami nie znajduje się coś ważnego.
— Natychmiast, panie, pośpieszę.
— Oto pokwitowanie Edmunda Béraud — mówił dalej Mortimer — oddasz je kasyerowi dla zamieszczenia w księgach.
Gérard, podniósłszy się, odebrał pokwitowanie, poczem wrócił do swego biurka. Przez kilka sekund siedział z pochyloną głową, pogrążony w głębokiej zadumie.
— Zatrzyma się w Obock i Port-Saïd — myślał — tym sposobem, ktoby wyjechał jutro wraz z nim jednocześnie, przybyłby na tydzień pierwej przed nim do Paryża... Prócz tego, gdyby ów śmiałek odważny zapragnął zostać posiadaczem pięćdziesięciu jeden milionów, wystarczyłoby zabrać czek, który on unosi z sobą, i zażądać nań z banku wypłatu, z banku, który powiadomiony depeszą i listem Mortimera, wypłaci wartość czeku przedstawiającej się z nim osobistości. Gdzież więc zapora do spełnienia tego? Na czeku nie ma nic, oprócz nazwiska Edmund Béraut... Ani wieku, ani rysopisu... nic... nic!... Dlaczegóżby okaziciel czeku nie mógł ujść za Edmunda Béraut? Nie zażądają od niego żadnych osobistych, dowodów, ponieważ nigdy tego nie wymagają. Zresztą podpis na pokwitowaniu Edmunda Béraut zasługuje na wiarę... a ów podpis, oto go mam w ręku... — dodał, spoglądając na trzymaną kartkę papieru. — Wielkie litery, regularne, bez zakrętów... dziecko naśladowaćby je potrafiło. Śmiało więc... powtarzam, szalonym być potrzeba, aby nie skorzystać z podobnej sposobności! Rodzina kupca dyamentów sądzi, że on umarł. Po trzydziestu pięciu latach nieobecności któż o nim pamięta? Nikt! Działając roz-