Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Aoh! chciałbym zjeść jaknajprędzej... Jestem bardzo głodny.
— Zaproponowałbym milordowi potrawę z pulardy, kotlet z kartofelkami, albo pieczonego gołąbka, groszek zielony, sałatę, ser, owoce... Będzież to wystarczającem.
— Aoh! yes... dostateczne.
— Jakiego gatunku wino milord zwykle pija? — Dajcie najlepsze...
— Bordeaux, czy Bourgogne?
— Podaj oba gatunki.
— Zatem... Pontet-Canet i Pomard?
— Aoh! yes...
Desvignes usiadł przy jednym ze stolików w obszernej sali, gdzie się sam znalazł; zwykli goście nie przybywali do Rodzinnego salonu w tej porze. Stolik, przy którym usiadł, stał w pobliżu małego gabinetu, w jakim właściciel zakładu przyjmował zamówienia i załatwiał rachunki.
Morderca Edmunda Béraud jeść począł z wielkim apetytem, czuwając pilnie nad najdrobniejszym swym gestem, zachowując sztywność anglika.
Zostawmy go przy tym śniadaniu.
Eugeniusz Loiseau wraz ze swą narzeczoną Wiktoryną Béraud, wyszedłszy od Verièr’a, udali się na ulicę Miromesuil, do Jerzego de Nervey, jednego ze swych dalszych krewnych.
Loiseau pragnął, ażeby cala rodzina była obecną na jego zaślubinach, co zmieniło się u niego w jakąś wyłączną myśl niezmienną, jaka bezustannie go zajmowała.
Hrabia Jerzy de Nervey należał do owej licznej kategoryi próżniaków, w życiu hulaszczem bezczynnem, niszczących zdrowie i siły, brukających społeczeństwo do którego należą.
W ciągu swojego istnienia widział zaledwie dwa lub trzy razy swego dalekiego kuzyna, od którego, jak mówił, cała go przepaść dzieliła.