Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bankier nie mógł powściągnąć się dłużej. Wybuchnął gniewem.
— Ach! głupie to zwierzę!... — zawołał, zrywając się z krzesła. — Czyż on sądzi mnie za podobnego sobie i chce mnie wiecznie eksploatować? Powołuje się na nasze pokrewieństwo i podpisuje: „twój kuzyn.“ Jego ojciec był jakimś dalekim krewnym mojego ojca... ot wszystko! Żartuję sobie z jego kuzynowstwa... — Zwijaczy on, w jakiej monecie poślę mu owe sto pięćdziesiąt tysięcy franków! Ach! zły to dziś dzień dla mnie... dzień jakiś przeklęty!
Tu rzucił list na poprzedni, z Towarzystwa kopalni marmurów, odsunąwszy oba na stronę.
Wziął trzeci, ostatni.
Przed rozpieczętowaniem go spojrzał na markę pocztową.
List pochodził z Hawru.
— Ach! z Hawru... — wyszepnął, objęty nerwowem drżeniem, z wyrazem trwogi na obliczu. — Miałżeby mi i ten przynosić jakąś złowieszczą wiadomość? Lękam się dotknąć tego listu.
Otworzył go jednak po chwili.
Zaledwie przebiegł oczyma pierwsze linie pisma, twarz jego przybrała wyraz zastraszający. Zbladł i zmienił się, będąc bliskim omdlenia.
Oto wyrazy listu:

„Panie!

„Mam honor powiadomić cię, iż wskutek wyroku sądu, wydanego w dniu 2-im bieżącego miesiąca przez trybunał handlowy w Hawrze, Towarzystwu nadbrzeżnej żeglugi, którego jesteś jednym z głównych akcyonaryuszów, ogłoszoną została upadłość. Bacz mnie pan powiadomić, jakie są teraz twoje zamiary i przysłać mi polecenia.

Syndyk tymczasowy
Lindnet.“