Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle woźnica uderzył rękojeścią bicza w przednią szybę powozu, a jednocześnie nastąpiło wewnątrz tegoż coś przerażającego.
Na owe hasło, ponieważ było to hasłem wskazującem, iż korzystając z wyjątkowego osamotnienia okolicy, działać należało, agent siedzący na przedniej ławeczce powozu, rzucił się na Edmunda Béraud, i trzymaną w ręku chustką fularową zatkał mu usta. Jednocześnie ów mniemany komisarz do spraw sądowych pochwycił ręce milionera, i zanim tenże zdołał poruszyć się z miejsca, został skrępowany łańcuchami, tak, iż nie zdołał stawić najmniejszego oporu, ni wołać o ratunek.
Pod fałszywemi postaciami komisarza i policyjnego agenta, odgadli zapewne czytelnicy, iż ukrywał się Trilby z Arnoldem Desvignes, Powożącym był nie kto inny jak Will Scott.
Pochwycony w ten sposób Béraud, uczuł, iż zmysły mięszać mu się poczynają. Wkrótce jednak odzyskał przytomność.
— Otóż jestem zgubiony! — myślał. Te łotry czychały na mój majątek... Podeszli mnie podstępem zbrodniarze... wpadłem w ich sidła, z których nie wydobędę się więcej! — O! moje przeczucia... moje przeczucia... jakże mnie one nie myliły!
Podczas tych myśli przygnębiających, wściekłość go ogarniała zarazem. Zrobił wysiłek, chcąc podnieść obie skrępowane ręce do twarzy, i zerwać z ust chustkę. Trilby pochwycił go za ramię dłonią, jakby obręczą żelazną, zmuszając do pozostania w spokojności. Arnold Desvignes wydobywszy z kieszeni mały sztylet indyjski przywieziony z Kalkuty, zwrócił się ku nieszczęśliwemu wołając:
— Jeden ruch... jedno słowo... a zginiesz! Tu ostrze sztyletu oparł na piersiach Edmunda Béraud.
Oczy uwięzionego ponurym ogniem zabłysły.