Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i szanowany. — Zkąd ogarnęła mnie na późne lata życia ta śmieszna miłość rodzinna. — Co mnie obchodzą ci wszyscy krewni nieznani, którzy zapomnie i już o mnie? — Ach! moje przeczucia nie omyliły mnie i tym razem... Dla czegóż ich nie słuchałem... dla czego?..

XXXIII.

Po chwili, zwalczywszy ogarniającą go trwogę, Edmund Béraud nagle podniósł głowę.
— Ależ ja nie uczyniłem nic złego!.. zawołał; czegóż więc mam się obawiać? — Przypuściwszy nawet ciążącą nademną fatalność, nie może ona zmienić niewinnego w przestępcę. — Jaką bądź kolwiek byłaby zbrodnia, o którą ci szaleńcy mnie oskarżają, całe me życie uczciwe za mną przemawia.
I zwracając się do komisarza:
— Jestem gotów iść z panem dodał; — pragnę jak najrychlej rozproszyć ów błąd fatalny. Jedźmy natychmiast.
— Za chwilę...
— Dla czego to opóźnienie?
— Polecono mi w zajmowanym przez pana apartamencie dopełnić poszukiwania.
— Rewizję. — powtórzył miljoner, wybuchając nerwowym śmiechem. Miałżebym zostać oskarżonym o kradzież?
— Powtarzam raz trzeci, że nieznam szczegółów oskarżenia. — Żołnierz prawa, wykonywam jak żołnierz rozkazy. Polecono mi pana dostawić, i zabrać jednocześnie wszystko, co się znajduje w pańskiem mieszkaniu.
— Czyń pan więc swoją powinność...
— Cóż jest w tych dwóch skórzanych kuferkach?
— Suknie, bielizna, i różne przedmioty wysokiej wartości. Jeżeli pan chcesz przejrzeć, mogę otworzyć kuferki.