co powiem... Jeżeli przyprowadzisz mnie do ostateczności, znajdę środek dla uchronienia się od ciebie...
Desvignes zbladł nagle.
— Nie... pani tego nie uczynisz!... — wyjąknął, składając ręce błagalnie.
— A! pan mnie zrozumiałeś nareszcie...
— Aby nie zostaś mą żoną, pani chcesz umrzeć!...
— Tak! śmierć jest najpewniejszem schronieniem, jedynym środkiem, jaki mi przeciw tobie pozostaje. Użyję go... Bóg mi to przebaczy.
Arnold padł na kolana do stóp panny Verrière.
Łzy mu spływały po twarzy.
Zabójca Edmunda Béraud, ów nikczemnik, który bez wahania, bez wyrzutów sumienia popełnił tyle zbrodni, kochał i cierpiał prawdziwie.
— Nie! ja w to nie wierzę!... — wołał głosem, który głębokie łkania przerywały. — Nie! pani tego nie uczynisz. Dla czegóż byś tak okrutną być miała? Cóżem zawinił, by ściągnąć twoją nienawiść? Zachowam dla ciebie cały szacunek... najwyższą tkliwość... Będziesz dla mnie żoną tylko z nazwiska, do chwili, w której twe serce zjednać dla siebie zdołam. Nie chcę otrzymać twej ręki z woli ojca, lecz z własnej twej woli... Jedyną łaską, o jaką błagam, jest, abyś mi pozwoliła żyć obok siecie... Miałażbyś być tyle okrutną, odmawiając mi nawet i tego? Miałażbyś mnie zabić, zabijając siebie?
Siostra Marya uczuła litość dla tego człowieka, błagającega ze łzami jak dziecię, mimo że kryła dlań wstyd instynktowny, przeciw któremu długo walczyła.
— Nie! ty nie uciekniesz się do samobójstwa, do skandalu, drogie me dziecię, by umknąć przed przeznaczeniem — rzekła do Anieli. Życie nasze składa się z walk i cierpienia, do ich podźwignięcia należy nam mieć odwagę. Podnieś się pan, panie Desvignes, — dodała, zwracając się ku nikczemnikowi. — Moja kuzynka będzie posłuszną woli ojca. Ja ręczę za nią w tym razie.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1192
Wygląd
Ta strona została skorygowana.