mią ważność“. Dziś w wieczór punktualnie o dziewiątej przybędę do pańskiego pałacu. Racz przyjąć panie wicehrabio zapewnienie mego najgłębszego szacunku i poważania
Wyszedłszy, oddal list posłańcowi, rozkazując mu zanieść go do pałacu de Grandlieu i oddać odźwiernemu.
Z upływem dni i godzin, udręczenie Andrzej a San-Rémo stało się męką do niezniesienia.
Nie widząc najmniejszej iskierki nadziei wydobycia się z tak strasznej sytuacji, postanowił samobójstwem ukrócić sobie życie.
Nie mógł przenieść widoku Herminii zgubionej przez siebie. Sumienie wyrzucało mu podwójną winę. Oskarżał się iż nieudolnie dozwolił owikłać się w sidła, zastawione z taką szatańską zręcznością. Nie starał się nawet odszukać w owym haniebnym podstępie łagodzących dla siebie okoliczności, jakby to każdy inny uczynił w jego miejscu. Potępiał się, i chciał sam na sobie wyroku dokonać.
Zamiast przestraszać, śmierć pociągała go ku sobie. Po tak straszliwych męczarniach, przedstawiała mu widok długiego snu, i niezakłóconego spoczynku.
— Bóg mi przebaczy! szepnął sam do siebie, jestem tylko zwykłym człowiekiem, a męki, jakie przebywam są nad ludzkie siły!
Wyjął rewolwer i przyłożył go do skroni. Przed na-