przez szacunek dla mnie i znajdujących się tu osób, wypędzisz natychmiast ztąd tę kobietę!
Baron mocno się zarumienił. Czuł słuszność żądania ze strony żony. Żałował gorzko nie haniebnego czynu, jaki popełnił, lecz następstw mogących wyniknąć z tego.
Pozostawało mu jedyne honorowe wyjście z owego położenia. Należało mu, zebrawszy całą energję, wyrzucić za drzwi ową nikczemną istotę, tego obrzydłego skandalu. Nie miał ku temu odwagi, przeto postanowił silą brutalności wydobyć się z przygniatającego go położenia.
— Czyś zmysły straciła? odrzekł usiłując onieśmielić Walerję surowością głosu. Ma więc być zwyczajem w naszym domu znieważanie gości? Innej ja grzeczności oczekiwałem z twej strony! Ktokolwiekbądź wstąpi w nasze progi, szanowanym być powinien! Kto czyni mi zaszczyt odwiedzenia mnie, nie odmówi zaszczytu i pozostania u mnie na dłużej!
— A więc ta kobieta?
— Ta „pani“ jest moim gościem, zawołał baron z gwałtownością, wskazując gestem Alinę. Nakazuję ci ją szanować!
— Nie każesz więc jej odejść?
— Nie! i bronić jej będę, gdyby było trzeba nawet przeciw tobie!
— A zatem ja jestem tutaj zbyteczną? wyjąknęła Walerja. Zatem ja wyjść ztąd powinnam?
— Jeśli tak sądzisz, możesz to uczynić!
Pani Worms zadrżała, przejęta zgrozą. Spojrzała na
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/160
Wygląd
Ta strona została przepisana.