tysięcy franków kapitału, czy sześć tysięcy franków dochodu, zapytałem.
— Pozostawiono to do dalszych rozporządzeń. Na teraz, uważaj to pan jako sześć tysięcy franków dochodu. Co miesiąc najregularniej będę panu doręczał po dwa tysiące talarów, co uczyni rocznie siedmdziesiąt dwa tysiące franków.
— Ależ to zdumiewające! wyjąknąłem zmieszany.
— Jest to cyfra poważna, w rzeczy samej, odparł pan F. ponieważ te siedemdziesiąt dwa tysiące franków przedstawiają około półtora miliona kapitału, licząc rocznie po pięć od sta.
— Czy ów kapitał zostanie kiedyś moją własnością?
— Nic o tem nie wiem.
— Jakież węzły mogą mnie łączyć z osobą tak szczodrze mnie obdarzającą pieniędzmi?
— Oświadczyłem panu przed chwilą i powtarzani, iż nic niewiem w tym względzie, odparł notarjusz.
— W ciągu dalszego czasu czyż pan obowiązanym będziesz również zachowywać tajemnicę?
— Zachowywałbym ją niewzruszenie, gdyby mi takowa powierzoną została i wówczas usłyszałbyś pan odemnie: „Nie mogę na to ci odpowiedzieć“. A skoro mówię: „Nic nie wiem“, chciej pan temu wierzyć.
— Może jednak panu wiadomo przynajmniej czy owa przyznana mi pensja nagle cofniętą kiedyś nie zostanie?
— Wiem, iż przez pierwsze dwanaście miesięcy będziesz ją pan odbierał najregularniej, ponieważ suma całkowicie złożona znajduje się w mym ręku, powiedział
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/104
Wygląd
Ta strona została przepisana.