Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To jest — zaobserwował ten sam cieśla, który się okazał amatorem widowisk teatralnych, a który mówi chętnie o teatrze przy każdej sposobności — ja mówię, że widziałem w teatrze Porto Saint-Martin melodramaty w dwunastu obrazach, w których nieszczęśliwy, który grał główną rolę nie miał ani połowy, ale gdzie!... ani nawet ćwierci tych nieszczęść jakie spotkały Piotra Landry!...
— A jednak w gruncie rzeczy to bardzo szlachetny człowiek...
— Rozumie się, że szlachetny!...
— Że zabił Hieronima Auberta... to prawda!... ale to nieszczęście... Zastanowiwszy się dobrze, każdy uzna, że nie jest wcale zbrodniarzem...
— To właściwie Hieronim Aubert był winien, ponieważ on był przyczyną wszystkiego, zmuszając Piotra Landry do pójścia do szynku i picia wina pomimo jego woli...
— Co do mnie, chociaż siedział dwa lata w więzieniu, ja mu wracam mój szacunek...
— I ja także!...
— I my także wracamy!... I uściśniemy mu rękę, jak prawdziwemu koledze, którego kochamy, i którego szanujemy...
— I poprosiemy go aby z nami pozostał i puścił w niepamięć to co się dziś stało...
— Gdyby mógł nas słyszeć, toby mu najlepiej zrobiło... To zmartwienie jest przyczyną tego wypadku, a to pocieszyłoby go natychmiast... a tem samem i uzdrowiło...
— Kiedy tak, moi koledzy — powiedział wtedy stary podmajstrzy — ja się podejmuję przyprowadzić go do