Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

byłem przekonany, że dla nędznika, jakim jestem, gilotyna byłaby karą, jeszcze zbyt łagodną...
Adwokat mój był młody człowiek, który nie silił się na wyrażenia. Mówił dobrze, krótko, jednak to co powiedział trafiło prosto do serca...
Głównie położył nacisk na to aby wykazać, że chociaż spełniłem zbrodnię, jestem jednak uczciwym człowiekiem, i że do czynu zbrodniczego, jaki popełniłem mimowiednie nie popchnęła mnie żadna niska i nikczemna myśl, ani interes materyalny, ani zawiść, ani zemsta, ani... zresztą nic takiego coby mnie hańbić miało... Opowiedział całe moje życie, aż do dnia i godziny fatalnego spotkania z dwoma dawnemi kolegami. Wykazał iż cieszyłem się powszechnym szacunkiem, a znając okropne skutki, jakie na mój organizm wywierało wino, robiłem ciągle wszystko co tylko zależało odemnie, aby uniknąć okazyi picia, namowy do picia, i fatalnych jego skutków!...
Jednem słowem, tak dobrze odparł argumenta prokuratora królewskiego, jeden po drugim, iż gdy wymówił ostatnie słowo, uczułem się podniesionym w moich własnych oczach. Wpływ obrony jego na sąd i na przysięgłych był zresztą, przyznać trzeba, przyjazny dla mnie. I znano mnie winnym zadania rany, która spowodowała śmierć, ale bez intencyi zadania jej, i skazano tylko na lat dwa więzienia...
Odsiedziałem karę w więzieniu centralnem w Poitry, to już wiecie. Tam to poznałem tego nikczemnika Ravenouilleta.
Podczas kiedy pod jarzmo zasłużonej kary schylałem głowę, regularnie co tydzień odbierałem listy od mojej