Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odpowiedziałem im, że znalazłem coś o wiele lepszego niż majątek, bo znalazłem szczęście... Mówiłem o mojej miłości, o mojem małżeństwie, o mojej ukochanej Zuzannie, o chrzcie Dyonizy.
Jeden z moich kolegów dawniejszych, najmłodszy, nazywał się Heronim Aubert. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia ośm lat. Włosy jego były tak jasne a twarz tak młoda, iż w zimie w czasie balów kostiumowych, brano go często za kobietę przebraną za mężczyznę.
Brawo Piotrze Landry!.. — wykrzyknął on — tyś szczęśliwy! to nas raduje, bo my cię bardzo kochamy, słowo święte!.... Rozumiemy to doskonale, że tacy jak my, niby to nieźli ludzie, ale tak trochę sobie lubiący pohulać nie są dziś odpowiedniem towarzystwem dla człowieka takiego jak ty, żonatego, statecznego, ojca rodziny... Nie mamy do ciebie żalu, żeś nas porzucił odrazu, i wcale cię nie namawiamy abyś bywał w tych miejscach i w tych kompaniach gdzie się bawią, ponaszemu, nawet nie chcemy abyś nas przyjmował u siebie, ale aby nam dowieść, żeś został jak dawniej dobrym i poczciwym kolegą i że nie pogardzasz staremi przyjaciółmi, pójdź z nami wypróżnić buteleczkę starego burgunda....Ja płacę!... Oto właśnie znajomy szynkarz! Tu dają wino niechrzczone... Wejdźmy...
Odpowiedziałem z zakłopotaniem, ale bez wahania się:
Bardzo mi przykro moi drodzy, że wam odmówić muszę... ale...
— Jak to, odmawiasz!... — przerwał Hieronim Aubert.
— Muszę...
— A dla jakiej racyi?...