Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/618

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jest tam kilku ślicznych panów w czarnych frakach i panie postrojone jak na obrazkach!...
— Uroczystość... zabawa... — powtarzał podmajstrzy — dziś... w chwili gdy ja jeszcze w więzieniu... Jakiż to powód tej zabawy!...
— Powód jest bardzo słuszny, widzicie panie Piotrze!...
— Jakiż?...
— Oto panna Lucyna widzicie podpisuje właśnie swoją intercyzę przedślubną, a dla dodania świetności temu obchodowi, są goście!...
Piotr Landry wzniósł ręce do nieba.
— Podpisuje intercyzę! — szeptał — wychodzi za mąż!... Niechże będzie Bogu chwała!... kiedy tak to wybornie!... Wynagradza mi to wszystkie moje cierpienia!... O! jakież szczęście!... Opuszczę bez żalu Francyę, ponieważ oddalając się, będę miał pewność, że zostawiam Lucynę szczęśliwą... że zostawiam ją żoną człowieka uczciwego, szlachetnego... żoną Andrzeja de Villers!...
Motyl patrzył na Piotra Landry z osłupieniem; ale nie śmiejąc wyprowadzać go z błędu, milczał.
Czemużeś mi tego od razu nie powiedział, moj chłopcze?! — pytał podmajstrzy tonem serdecznego wyrzutu.
— Tak jakoś panie Piotrze!... zapomniałem zupełnie...
— Gdybyś ty wiedział, jaki to balsam na rany mego serca!... ta wiadomość, której mi przed chwilą udzieliłeś!... Zaczynam żyć na nowo!... o! dzięki ci Boże!... Nie wiem co robić z radości! Ochota mnie bierze uściskać ciebie!...
— Jeżeli was bierze ochota panie Piotrze, to ściskajcie... ja się tam nie będę bronił...