Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kawałkiem chleba!... Przytem, nie wymagałem żadnego zabezpieczenia osobistego na przyszłość, któreby mi zapewniało zupełny spokój i mogło w potrzebie posłużyć za tarczę przeciw panu. Był to z mojej strony wielki błąd, w który, wierzaj mi pan, nie popadnę powtórnie...
— Czegóż pan żądasz? — powtórzył Jakób Lambert drżąc z niecierpliwości jakby w febrze — czego pan chcesz? czego wymagasz odemnie?.. mów pan!... mów prędzej!...
— Najprzód — odpowiedział Maugiron — żądam dwa miliony...
Ex-kapitan Atalanty aż podskoczył.
— Dwa miljony!.. — wyjąkał.
— Tak... w gotówce brzęczącej, kurs w kraju mającej... w talarach srebrnych, luidorach złotych i biletach bankowych... Nie proponuj mi bezpotrzebnie weksli handlowych... bo ich nie przyjmę... nie mam zaufania, a zresztą widzi pan wydarzają się codzień, najmniej przewidziane bankructwa...
— Dwa miliony! — powtórzył po raz drugi Jakób Lambert — ależ to szaleństwo!...
— Czy pan masz zamiar się targowac!?... Toby mnie bardzo dziwiło, a nawet uważałbym wszelkie targowanie się za nową niezręczność z pańskiej strony...
Cały mój majątek!... Żądasz pan odemnie mego całego majątku!...
— Nie kłam pan!.. Znam pański majątek tak dobrze jak pan sam!... posiadasz pan cztery miljony... Zostawiam więc panu sto tysięcy franków renty, panu, który wydajesz najwyżej pięć czy sześć... bo jesteś szkaradny skąpiec, mój drogi kapitanie... Ale to już nie moja rzecz...