Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/446

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pełnie pewną, że znajdziesz pana Verdier tak dobrym i tak czułym dla ciebie jakiem jeszcze nigdy nie był!... Nie poznasz go pani — życzę pani dobrej nocy, droga panno Lucyno, a ja pójdę tymczasem odbyć patrol po zakładzie.
Podmajstrzy wyszedł.
Lucyna, złamana znużeniem rozebrała się, rzuciła na łóżko, spróbowała we śnie znaleść spoczynek fizyczny i moralny, którego tak bardzo potrzebowała... Ale niepodobna jej było zasnąć... jakiś nie dający się zwalczyć niepokój opanował ją... — Wzburzone jej nerwy nie pozwalały jej zamknąć oka i uspokoić się ani na chwilę....
Po jedenastej, niepokój powiększył się bez żadnego powodu i stał się prawdziwą męczarnią.
— Muszę koniecznie widzieć ojca tej nocy... — powiedziała sobie młoda dziewczyna — muszę koniecznie, niech mi potwierdzi słowa Piotra Landry... potrzeba od niego samego zapewnienia, że panu de Villers nie grozi żadne niebezpieczeństwo i że mu będzie udzielony czas do oczyszczenia się z zarzutów. Jak tylko powzięła stanowczą myśl wyjaśnienia swych wątpliwości natychmiast odzyskała spokój relatywny.
Lucyna spiesznie wstała z łóżka, okryła się na prędce płaszczykiem i zbliżyła do okna.
Z tego okna wzrok przechodząc po nad murem otaczającym, sięgał aż do portu, obejmował szeroko rzekę a wśród niej pokład i część ciemnego pomostu „Tytana“.
Lucyna bez trudności rozpoznawała dosyć żywe światło, błyszczące przez szybki małego okienka owalnego w bocznej ścianie statku wykrajanego. To światełko dało