Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/432

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ły zasług jakie na polu literatury beletrystycznej położyć mam zamiar!...
Jakób Lambert kiwnął głową w sposób twierdzący.
— Przyznajesz pan bez trudności — mówił dalej Maugiron — że jestem całkowicie panem położenia...
— O! zapozwoleniem — krzyknął były kapitan okrętu — to jest właśnie jedyna rzecz, której przyznać nie mogę!...
Maugiron a raczej Strączek ongi chłopiec okrętowy z trudnością powstrymał zdziwienie usłyszawszy taką odpowiedź...
— Jednakże — odpowiedział — ponieważ pan sam przyznajesz, że jesteś Jakóbem Lambert, zdaje mi się więc...
— To się panu źle zdaje!... — przerwał właściciel Tytana — przyznaję, ale dla tego, że jesteśmy sami, gdyby się kto trzeci znalazł między nami, przeczyłbym energicznie... i żaden diabeł nie zmusiłby mnie do przyznania; przeczyłbym tem czelniej, że pan nie masz dowodów, rozumie się dowodów przekonywających na poparcie swej skargi i że papiery skradzione, nie są dostateczną bronią przeciw mnie... To też jestem pewny, że uwierzonoby nie panu...
— Nie mam dowodów! — powtórzył Maugiron wzruszając ramionami — za kogo mnie pan bierzesz?... Przypuszczasz wiec pan może, że popełniłbym taką głupią niedorzeczność i takie szaleństwo, żebym się czepiał człowieka takiej jak pan używającego opinii i powagi, i takiej siły, gdybym nie miał rąk pełnych dowodów zanim walkę