Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żywasz położenia, które zawdzięczasz tylko mojej względności, gdyż ja dotrzymawszy wszystkich moich zobowiązań mógłbym żądać abyś i ty dotrzymał swoich...
Piotr Landry, płacząc z radości, upadł do nóg panu Verdier, ucałował je serdecznie nie mogąc wyrazić w słowach uczuć wiecznej wdzięczności jaką był przejęty. Czy mniemany ojciec Lucyny miał istotnie prawo do tej wdzięczności, i czy mógł postąpić inaczej? Nam się zdaje, że nie! Poświadczenie dwuletnie przekonało go, że żadnej nieostrożności nie potrzebował obawiać się ze strony Piotra Landry i że mógł bez niebezpieczeństwa pozwolić mu żyć obok Lucyny...
Gdyby przeciwnie, wymagał oddalenia nieszczęśliwego, niebezpieczeństwo by się rozpoczęło. Piotr Landry bez oporu byłby posłuszny, to się zdawało pewne, ale kto wie czyby zdołał panować nad sobą, i czyby się nie zdradził mimowolnie objawem boleści w chwili odjazdu?...
Z drugiej strony pan Verdier nie chciał się pozbyć dobrowolnie niezmordowanego pracownika, którego zapał i pracowitość nie słabły by nigdy, i który przez swą uczciwość zyskiwał jego zupełne zaufanie.
Te względy tak potężnie skłaniały go do udzielenia owej łaski, za którą biedny Piotr był tak wdzięczny i która go tak szczęśliwym czyniła.
Dla dopełnienia miary swej wspaniałomyślności i szczodrobliwości, pan Verdier ofiarował Piotrowi pewną summę pieniędzy, której robotnik jednak nie przyjął. Nie zadługo później właściciel zakładu mianował Piotra podmajstrzym i ten zaszczyt Piotr przyjął tem chętniej, że potrzeba było dla sprawowania tych obowiązków zamieszkać w za-