Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W tejże chwili otoczyli go i cieśle.
— Widzicie moi przyjaciele — rzekł — że mi nic nie możecie zarzucić! Jestem punktualny jak zegarek. A czy jesteście w komplecie?
— Nie brakuje już nikogo więcej jak tylko Piotra Landry — odpowiedziały dwa czy trzy głosy.
— Jeżeli tak to chodźmy na górę... Zanim zasiądziemy do stołu, Piotr Landry nadejdzie.
Jeden ze służących restauracyi w czarnym fraku i białym krawacie, przeszedł pierwszy po schodach wskazując drogę i zastawiony stół dla wesołych współbiesiadników.
Sala wybrana do festynu, była najpryncypalniejszą na pierwszem piętrze. Służyła za przejście do innych salonów, i goście z wyższego piętra musieli przez nią koniecznie przechodzić dla zejścia na dół; ale w tej porze i w dniu powszednim, roboczym, goście mniej byli liczni i ucztujący cieśle nie potrzebowali się obawiać częstych przeszkód. Stół jasno oświetlony przez wielką liczbę świec, przedstawiał się nader obiecująco dla silnych i zdrowych żołądków. Był on zastawiony potrawami raczej pożywnemi niż delikatnemi: olbrzymie pasztety, szynki ogromnych rozmiarów, wielkie szczupaki w galarecie etc. etc. Kilka jeszcze dań gorących było zamówionych, potrawy, pieczenie, jarzyny, legominy, jednem słowem to wszystko co potrzeba, aby uczta była świetna, zdrowa i wspaniała.
Przy każdym talerzu stało po cztery rozmaitych rozmiarów kieliszki, obiecując wykwalifikowanym pijakom częste i gorące libacye.