Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hałbym się jej ci zapomnieć, ponieważ panna Verdier jest łaskawa tobą się interesować... Teraz ja ją błagam, aby zapomniała o tem wszystkiem i zatrzymała cię w domu...
— Dziękuję, panu, za to coś zrobił — wyszeptał podmajstrzy podnosząc się. — Omyliłom się... widzę to dobrze... jeszcze raz pana przepraszam... i to z głębi serca...
Wziął potem jedną rękę Lucyny, do której przyłożył usta, i którą zrosił łzami, potem oddalił się krokiem niepewnym ale szybkim, i znikł za węgłem pawilonu.
Pani Blanchet, stanęła przed chwilą obok aktorów tej sceny przewracała swojemi wielkiemi oczyma, teatralne przybierając pozy. Zdawało się, że ją zadusi uwielbienie dla wielkiego dobroczyńcy.
— Ah! panie — wykrzyknęła nakoniec zwracając się do Maugirona — ah! panie, to szlachetne!... to szczytne!... Jaka wspaniałomyślność rycerska! Jakie skarby łaski w przebaczeniu obelgi!... histora nie podaje piękniejszych przykładów... O panie, jesteś olbrzymem wielkomyślności...
— Szanowna pani zbyt wysoko oceniać raczy moją zasługę! — odpowiedział Maugiron z uśmiechem, w którym nietrudno było odnaleść głębokiej ironii — najzwyczajniejsza rzecz nie zasługuje wcale na tyle pochwał...
Pani Blanchet złożyła swoje obydwie ręce, przybierając postawę zachwyconej.
— A przytem jeszcze, jaka skromność niezrównana! — odpowiedziała. — Tak szlachetny i tak skromny zarazem!... Skarbnica cnót!... co za człowiek!..