Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mności, i oprawioną w ramy gęstej czarnej brody błyszczącej i wyperfumowanej.
Poprawne regularne rysy tej twarzy zwykle wyrażały pociągającą dobroduszność. Usta składały się zawsze do uprzejmego uśmiechu. Oczy tylko, duże i bardzo ładne, mogłyby w obec uważnego spostrzegacza, zadać kłam wyrazowi szczerości i prawości, jaki na pierwszy rzut oka świecił na tej fizyognomii. Spojrzenie oczu tych było niejasne, niepewne, i nigdy śmiało nie zatrzymywało się ono na innych oczach; ale ostatecznie, tak słabe wskazówki nie mogły źle świadczyć przeciw temu młodemu człewiekowi.
Ubranie jego, którego sędziowie najsurowsi i najkompetentniejsi, podziwialiby krój i szyk, łączyło prostotę z najwyszukańszym gustem, i znajomość najlepszego towarzystwa.
Nigdy naprzykład Albert Maugiron nie popełniłby takiego błędu, jakim jest noszenie rękawiczek paljowych przed ósmą godziną wieczorem...
Nie widziano na nim innych klejnotów, prócz łańcuszka od zegarka misternej roboty. Szpicruta z rogu nosorożca, której używał jadąc konno do lasku, nie zwracała niczyjej uwagi, choć kosztowała dwadzieścia pięć luidorów...
Takim jakim go opisaliśmy, pan Maugiron wysiadł ze swego kabrioletu, przeszedł bramę, której jedno skrzydło było otwarte, i skierował się krokiem lekkim i pewnym do drzwi pawilonu.
Na drodze swojej spotkał podmajstrzego, który tak stanął przed nim, aby go po prostu zatrzymać, i zapytał go głosem mrukliwym:
— Kogo pan potrzebuje?...