Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mnie się zdaje, pani — odpowiedziała poważna dama przygryzając wargi — sądzę, że używam w mowie mojej wyrażeń takich, które mnie łatwo zrozumiałą czynią.
— Zapewne, kochana pani Blanchet, ale pani tak pięknie mówi, i ja z taką przyjemnością pani słucham, że bardzo często harmonia słów pani tak mnie ukołysze, że zapominam o tem iż w słowach tych sens jakiś być musi...
Było to powiedziane przez Lucynę słodko, bez chęci dokuczenia; więc pani Blanchet z łatwością przyjęła to za kompliment.
— To pewne jest i wszem w okół dowiedzionem, że ja nie mówię tak jak wszyscy zwykli ludzie!... — dodała nadymając się jeszcze więcej, w uniesieniu rozradowanej próżności.
— Ja też pani serdecznie winszuję!... Ale, powiedz mi droga pani Blanchet, czy ci tak bardzo pilno zasiąść do stołu?...
— Mnie nigdy nie jest bardzo pilno, jeśli idzie o rzeczy ziemskie, zwykłe, materyalne, które nie mają dla mnie powabu, lecz owszem odrazę budzą, a funkcya jedzenia do takich właśnie należy...
— To pewno ma znaczyć, że pani nie masz wcale apetytu?...
— Istotnie, wcale nie mam apetytu... to prawda, ale na nieszczęście spędziłam noc w sposób okropny... Wczoraj wieczorem opanowały mnie jakieś omdlenia i męczyły aż do chwili, w której ciemności zaległy ziemię!... Nie dają mi one spoczynku jeszcze w obecnej godzinie... Nieskończenie delikatna natura moja nadzwyczaj jest wrażliwą!... Gdy jeden z organów mej ziemskiej po-