Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się prawość, bezstronność, nadto ponieważ przyznaje zawsze racyę sprawiedliwym i słusznym skargom, robotnicy go uwielbiają; rzuciliby się chętnie w ogień i wodę za niego, a najniekarniejsi słuchają go, tak jak owce psa owczarskiego...
Przywiązanie starego podmajstrzego do panny Verdier sięga jeszcze bardzo odległego czasu. Piotr był w zakładzie dopiero od kilku miesięcy, kiedy młoda dziewczynka, zaledwie mająca wtedy dziesięć lat wieku, zachorowała tak gwałtownie, że doktorzy uznali wyleczenie niemożliwem. Pan Verdier, trzeba mu oddać tę sprawiedliwość, zdawał się wpadać w najczarniejszą rozpacz... Przypuszczam, że żadne wsteczne myśli interesowne nie znajdowały się na dnie tej rozpaczy. Piotr jak słyszałem, powiedział wtedy:
— Zostaw mnie pan przy niej, ja ją uratuję!..
Chociaż dziką, mi się wydała, i taką była rzeczywiście ta propozycya zwykłego robotnika, pan Verdier przyjął ją. Od tej chwili Piotr, zainstalował się u wezgłowia małej dziewczynki... Przepędził tak piętnaście dni i nocy, nie odpocząwszy ani jednej godziny, otaczając ją staraniami tak czułemi tak światłemi, że matka byłaby o nie zazdrosna...
Szesnastego dnia, Piotr, wyczerpany z sił, opuścił swoje miejsce i z kolei wpadł w z ciężką chorobę... Ale dotrzymał słowa... dziecko było uratowane!...
Podczas gdy się to działo, pan Verdier, ochłonął bardzo prędko z pierwszego strachu, nie okazywał już nic więcej swojej córce jak zwyczajne zajęcie, które się wyraża gotowemi frazesami, i zajmował się czynnie swojemi in-