Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niech ci Bóg błogosławi panie! Jest to wielkie dobrodziejstwo, które zrobisz!...
— To nie ja daję — przerwał Achiles Verdier — to ty, ponieważ te pieniądze do ciebie należą.
Cieśla schylił głowę.
— Znasz pan moje w tym względzie przekonanie — powiedział tenże. Potem dodał: — A teraz nic mi już nie pozostaje, jak tylko prosić pana o łaskę...
— O łaskę mnie?... o jaką?... Naprzód się zgadzam na nią...
— Oto, abyś mi pan pozwolił zatrzymać Dyzię do pojutrza... to jest do chwili, w której wyjdę ztąd aby się udać do Pałacu sprawiedliwości... Pomyśl pan sam, czas idzie tak prędko, a ja już tylko jeden dzień mam być jej ojcem....
— Zatrzymaj twoje ukochane dziecię do ostatniej minuty — wyrzekł Achiles Verdier — a przynajmniej rozłączając się z nią, uniesiesz pamięć, że twoja córka rozpocznie życie szczęśliwo, a to całe szczęście, winna będzie twojemu przywiązaniu, twojemu poświęceniu...
— Oh! dziękuję ci panie! — wykrzyknął cieśla — dobrze robisz mówiąc mi to!... dodajesz mi odwagi, której tak potrzebuję...

∗             ∗

W tydzień od chwili opisanej powyżej rozmowy, zamknięty powóz, wiózł Piotra Landry do domu poprawy w Clairvaux gdzie miał przepędzić pięć lat.

KONIEC PIERWSZEJ CZĘŚCI.