— Gdzie jedzie?
— Do Bellegarde, ażeby czuwać nad ustawieniem nader ważnej, pierwszorzędnej maszyny.
— Jak długo potrwa jego nieobecność?
— Około trzech tygodni... I ta właśnie to robota, jaką mu powierzyłem, ów dowód ufności z mej strony, są wstępem do przyszłej z nim współki.
— A jeśli tak... to rzecz inna — mówiło dziewczę z rozpogodzoną twarzą. — Lecz otóż jestem pozostawioną na cały dzień znów samą.
— Boli mnie to... bądź przekonaną, lecz interesa są interesami, zastępstwo Lucyana ulgę mi przyniesie. Dzisiejszą przykrość będę ci się starał wynagrodzić w krótkim czasie.
— Oby powrócił najrychlej — wyrzekła z westchnieniem Marya — lecz czemże ja sobie zajmę dzisiejszy dzień cały?
— Wyjedziesz powozem na spacer, odwiedzisz swe przyjaciółki...
— Będę się starała jako tako dzień spędzić.
Po tych wyrazach wyszli z gabinetu.
Ufna w odpowiedź ojcowska, mimo, że smucił ją wyjazd Lucyana, Marya nie rozpaczała. W owym wyjeździe młodzieńca widziała dowód ufności ojca ku narzeczonemu.
Uspokojona zupełnie, wróciła do swego apartamentu, pozostając tam do jedenastej w południe. Gdy zeszła na śniadanie, jaśniała urodą, podniesioną bogatym, a gustownym ubiorem.
— Jakżeś piękną! — zawołał Harmant, spojrzawszy na córkę — cały świat olśnić jesteś wstanie.
Marya uśmiechnęła się z zadowoleniem.
— Jakież masz na dziś projekta? — pytał ją dalej.
— Pojadę do mych przyjaciółek... Gdybym ich nie zastała w domu, co przypuszczalne w niedzielę, każę się powieść do lasku, gdzie pozostanę na przejażdżce do obiadu; w domu albowiem nudzę się śmiertelnie.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/432
Wygląd
Ta strona została przepisana.