Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do merowstwa, otworzył drzwi kancelaryi, znalazł się wobec małego człowieczka, z piórem za uchem.
— Przychodzę panie — rzekł mu — po pewne objaśnienie... Czy to do pana mam się udać?
— Tak jest panie... jestem jedynym tu urzędnikiem... czego pan sobie życzysz dowiedzieć się.
— Czy w tej wiosce mieszkała lub może mieszka jeszcze, niejaka Honoryna Lefebvre, która ztąd pochodzi?
— Dawna lekarka?
— Właśnie ona.
— Już nie mieszka w Vic-sur-Salon.
— Od jak dawna?
— Od lat pięciu.
— Ale, wszak ma tu pewno krewnych?
— Nie ma nikogo.
— Ależ nakoniec musi ktoś tu wiedzieć co się stało z panią Lefebvre? — zapytał doktór bardzo zaniepokojony tem co posłyszał.
— Naturalnie, że wiedzą... pani Lefebvre jest w Ameryce.
— W jakiem mieście?
— W Nowym Yorku, gdzie podobno zrobiła wielki majątek.
Gilbert notował wszystko co mu mówił urędnik.
— Czy możesz mi pan dać bliższe wskazówki? — rzekł.
— Nie mogę... bardzo żałuję — odpowiedział urzędnik.
— A to coś mi pan powiedział, czy jest pewne?
— Najzupełniej.
— Od kogo pan to wiesz?
— Od osoby godnej wszelkiego zaufania, która widziała Honorynę Lefebvre w Nowym Yorku przed paroma miesiącami.
— A czy nie mógłbym skomunikować się z tą osobą?
— Niepodobna. Osoba ta podróżuje za swemi interesami, i w tej chwili znajduje się w głębi Rosyi.
— Dziękuję panu, odniosę się wprost do Nowego Yorku.
Doktór nie nazbyt był zadowolony z rezultatu swojej podróży, ponieważ coraz nowe powstawały trudności, narażając go na utratę drogiego czasu, powrócił do oberży pod „Czerwonym koniem“, kazał się odwieść de Joigny, zaraz po śniadaniu, i tegoż samego wieczora powrócił do Paryża.
Podczas drogi obmyślał sposoby trafienia na ślad Honoryny w Nowym Yorku.
Opuściwszy Francyę przed osiemnastoma laty, Gilbert, jak wiemy, przebywał w Ameryce. W owym czasie liczne tam miał znajomości. Stosunki przerwane, można zawiązać na nowo.
— Napiszę do mego dawnego bankiera... — powiedział sobie. — Chętnie on się podejmie uczynić, a przynajmniej nakazać poszukiwania.
Nazajutrz zatem rano napisał do bankiera Mortimera list długi i naglący, prosząc go o energiczne zajęcie się wyszukaniem w Nowym Yorku francuzki, nazwiskiem Honoryny Lefebvre, lekarki z profesyi, i dowiedzenie się od niej, co się stało z dzieckiem urodzonem w szalecie w Compiègne 17 grudnia 1863 roku. Zakończył prośbą o zawiadomienie depeszą o rezultacie pierwszych poszukiwań.
Gilbert osobiście list oddał na pocztę, i powrócił do Morfontaine.
Za przybyciem do Kwadratewego domu, znalazł kopertę pod swoim adresem. Koperta ta zawierała akt urodzenia Genowefy de Vadans zalegalizowany według wszelkich form prawnych.
— Oto jest dokument — myślał doktór Gilbert — który gdy nadejdzie pora działania, przeszkodzi panom Raulowi de Challins i Filipowi de Garennes, zagrabić majątek mego brata. Dokument ten wybornie zastępuje testament, który ci panowie z pewnością ukryli... Gdyby nie ja, odziedziczyliby!! Na szczęście ja tu jestem.
I schował kosztowny ten arkusz papieru stemplowego w szufladę, od której klucz zawsze nosił przy sobie.


XXVIII.

Kilka dni upłynęło od czasu kiedy widzieliśmy Juliana Vendame, wchodzącego do golarni przy ulicy Garancière, aby rozpuścić tam owe plotki poprzednio przez nas podane.
Filip uważał, że nadeszła sposobna chwila do rozpoczęcia stanowczego działania.
W tym celu wziął arkusz owego ordynarnego listowego papieru, jaki się wszędzie sprzedaje, i napisał kilka następnych wierszy, zmieniwszy charakter pisma:

„Do pana prokuratora Rzeczypospolitej!

„Wielu uczciwych i spokojnych ludzi (do k tórych ja należę) dziwi się, że pogłoski obiegające w okolicy placu Saint-Sulpice, dotyczące śmierci hrabiego de Vadans, zmarłego w swoim pałacu, na ulicy Garanciére, nie doszły jeszcze pańskich uszu, lub jeżeli doszły, że nie zostały przedsięwzięte żadne środki, dojścia do ich źródła i zbadania ich dokładności.
„Nikt nie zdaje się wątpić, że śmierć starego milionera była rezultatem zbrodni...
„Powinno to być dostatecznem, panie prokuratorze Rzeczypospolitej, ażebyś pan postarał się dowiedzieć, czy wszyscy ci ludzie mylą się, czy też wszyscy ci ludzie mają słuszność...
Opinia publiczna domaga się śledztwa“.

„Przyjm pan etc.

Młody baron napisał następnie drugi list tej samej treści w innym tylko stylu i odmiennym charakterem, do szefa Bezpieczeństwa Publicznego... Poczem włożywszy oba listy w koperty i położywszy na nich adresy, wsunął je własnoręcznie, jeden do skrzyńki pocztowej przy merowstwie Saint-Sulpice, drugi zaś do skrzynki na ulicy Dauphine.
— Rezultat będzie nieunikniony — i niedaleki — rzekł do siebie — oczekujmy teraz wypadków.
Rzeczywiście wypadki nie długo kazały na siebie oczekiwać.
Notaryusz, depozytaryusz tytułów majątku ś. p. hrabiego Maksymiliana de Vadans, pospieszył się z wyrobieniem upoważnienia do wprowadzenia sukcesorów w posiadanie spadku.
Dopełniwszy wszelkich formalności napisał dwa listy wzywające na trzeci dzień do swego gabinetu