Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liana, zamykając na dwa spusty drzwi od laboratoryum. — Dowiem się nareszcie!
U sufitu zawieszony był żyrandol flamandzki z żółtej miedzi, o kilkunastu świecach. Doktór zapalił wszystkie świece i żywe światło zalało laboratoryum.
Potem wyjął z szuflady jednego ze stołów cienki stalowy instrument i począł odkręcać szruby, któremi wierzchnia część trumny była przytwierdzoną.
Ruchy doktora były jakieś nerwowe; dziwne światło zabłysło w jego zapadłych oczach, grube krople potu spływały po skroniach.
Ostatnia szruba została wyjętą.
Gilbert sięgnął ręką do wieka aby go otworzyć.
Nagle zatrzymał się.
Na zsiniałych jego rysach malowało się wzruszenie bardzo podobne do przerażenia. Ręce mu drżały.
— Odwagi! — rzekł prawie głośno. Czegóż mam się obawiać?
Zbierając całą energię, całą siłę woli, otworzył trumnę.
Zesztywniałe ciało ukazało się owinięte całkowicie w całun.
Gilbert odkrył część całunu okrywającą głowę i ukazała mu się twarz strasznie wychudła.
— Mój brat! Więc to mój brat! — wyjęknął doktór. — Nie widziałem go od owej fatalnej nocy, kiedy sądziłem się być jego mordercą, a pomimo to poznaję go od pierwszego rzutu oka!...
Upadłszy na kolana Gilbert długi czas przypatrywał się z rozczuleniem, twarzy hrabiego Maksymiliana de Vadans.
Powstawszy, mówił do siebie:
— Dla czego trumna mojego brata, zamiast spoczywać w Compiègne w naszym grobie familijnym, była zakopaną na czystem polu, jak gdyby jakiegoś kryminalisty? Czy trup ten okaże mi dowód zbrodni? Dla czego chciano go ukryć, musi być jakiś ważny do tego powód. Czy brat mój umarł otruty, a zabójcy w obawie autopsyi, usunęli zwłoki? Ależ wszak pogrzeb odbył się, kogóż więc pochowano na jego miejscu? Jest w tem tajemnica, którą muszę wyjaśnić... Jeżeli Maksymilian umarł otruty, będę wkrótce miał dowód i podejmuję się zemścić!...
Wtedy doktór wyjął skalpele o błyszczących ostrzach, szczypce zębate i wszystkie narzędzia któremi się w tych razach posługuje nauka, zdjął surdut, zawiązał fartuch z kieszeniami, jaki noszą chirurdzy w szpitalach, założył rękawy od koszuli, i rozpoczął ponure swe dzieło.
Niepozwolimy naturalnie czytelnikom być świadkami przerażającego widowiska dysekcyi. Wystarczy powiedzieć, że o godzinie ósmej rano, Gilbert znajdował się jeszcze około trumny. Ciało Maksymiliana zostało przez niego zabalsamowane, a hermetycznie zamknięte słoje zawierały w sobie trzewia, mające być poddane analizie chemicznej.
Gilbert od czasu powrotu do domu, nie spoczął ani na chwilę.
Wyczerpany ze zmęczenia, zeszedł ażeby odświeżyć się chłodnem, rannem powietrzem, wypił szklankę mleka, przeszedł parę razy przez park, w towarzystwie Agry i Nella, poczem powrócił do laboratoryum.
O jedenastej śniadanie zabrało mu kilka zaledwie minut czasu. Nakouiec o szóstej wieczór analiza chemiczna była ukończoną.
Absolutną miał pewność, materyalną, że żadna trucizna, jakiejbądź natury, nie była przyczyną śmierci brata.
Odkrycie to, którego wcale nie oczekiwał, rzuciło go w morze przypuszczeń, stawiając go wobec enigmatu nie do rozwiązania.
— A więc zbrodnia nie została spełnioną, w jakim że zatem celu usunięto, a raczej usiłowano usunąć ciało Maksymiliana de Vadans?
Ciemności w umyśle doktora zwiększały się, tajemnica stawała się coraz bardziej niedocieczoną.
Gilbert którego od lat tylu pożerała straszna nuda, nagle ożył.
Od tej chwili nudzić się nie będzie. Życie jego będzie miało podwójny cel.
Wszelkie jego zdolności, wszelkie usiłowania, skierowane odtąd będą do rozświecenia tych ciemności i odszukania dziecka Joanny.
Maksymilian pochowany był z pierścieniem na palcu lewej ręki, pierścieniem który mu służył do zapieczętowania testamentu.
Gilbert obejrzał ten pierścień starannie.
Szczegółowe zbadanie doprowadziło go do odkrycia cząstek laku w zagłębieniach herbu. Lak ten był jasno czerwony.
Pierścień użyty był zatem niedawno, gdyż inaczej lak sczerniałby.
Doktór schował pierścień w małe pudełko, pudełko to zamknął na klucz, i pogrążył się w rozmyślaniach. Myślał o dziecku.
— Teraz nic już mnie nie zatrzymuje — mówił do siebie — muszę się dowiedzieć co Maksymilian uczynił z moją córką.
Wieczorem po lekkiej wieczerzy, rzucił się na łóżko, i tak wielkiem było jego znużenie, że pomimo zaprzątnięcia myślami umysłu, spał kamiennym snem aż do rana.
Promień słońca padający na łóżko, obudził go.
W stał, ubrał się szybko, wypił filiżankę bulionu i kieliszek xeresu, uprzedził Wilhelma że wyjeżdża i według wszelkiego prawdopodobieństwa nie powróci na noc do Kwadratowego domu. Wyszedł z Morfontaine i udał się do stacyi Survilliers, a ztąd koleją do Compiègne.
Przybywszy do tego miasta, udał się na cmentarz, i zgłosił się do urzędnika mającego tam nadzór.
— Chciałbym zadać panu kilka pytań.
— I owszem panie... Odpowiem panu na wszystkie o ile będę mógł najlepiej.
— Wszak pochowano na tym cmentarzu niedawno, zwłoki hrabiego Maksymiliana de Vadans?
— Rzeczywiście panie, bardzo niedawno... po grzeb odbył się wczoraj... Gilbert wyjął portfel ażeby notować.
— Wczoraj... — powtórzył zapisując datę, poczem dodał: — hrabia umarł w Compiègne?
— Nie panie, w Paryżu... Familia otrzymała pozwolenie przewiezienia ciała tutaj, gdzie zmarły posiadał grób familijny. Ceremonia pogrzebowa odbyła się właśnie w Compiègne.
— Czy dużo osób było na pogrzebie?
— Tak dosyć. Z Paryża, piękny świat tamtejszy. Około czterdziestu osób...
— Czy możesz mnie pan powiedzieć w jaki spo-