Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Odwagi, kochany kuzynie, — odwagi błagani cię, rzekł pan de Garennes z wyrazem głębokiego współczucia. — Matka powiedziała mi wszystko. — Kochałeś to biedne dziecię, które straciliśmy...
Słysząc ten głos kłamliwy Rani, zatrząsł się z oburzenia.
— Tak, odpowiedział stłumionym głosem. — Kochałem ją i wszystko się skończyło!
Przez kilka chwil ukrywał twarz w dłoniach, później jakby nakazując milczenie boleści, zapytał:
— Złożyłeś deklaracyą o zgonie?
— Julian tylko co właśnie udał się do merowstwa, gdzie ją złoży... Jednocześnie zażąda upoważnienia przeniesienia zwłok swej siostry do Nanteuil-le-Haudoin, gdzie spoczywa cała rodzina Vendamów.
— A więc nabożeństwa żałobnego nie będzie tutaj?
— Nie, wszystko odbędzie się w Nanteuil.
Raul zwiesił głowę, jakby upadający pod ciężarem boleści.
— Zostaniesz z nami, mój drogi siostrzeńcze, nieprawdaż? rzekła baronowa.
— Nie, dziękuję bardzo za waszą uprzejmość, ale nie mogę z niej korzystać... Kiedy powracasz do Paryża Filipie?
— Pojutrze, zapewne.
— Będę już może trochę spokojniejszy... Pójdę cię odwiedzić... Teraz musimy się rozstać.
Pan de Garennes wyciągnął rękę do Raula, który miał chwilę wahania.
Myśl dotknięcia ręki podłego mordercy, wzbudzała w nim wstręt nie do opisania, lecz przypomniał sobie zalecenia Gilberta, wziął więc rękę kuzyna, z lekka ją uścisnął, ukłonił się baronowej, i oddalił się szybkim krokiem.
— Dotknięty jest głęboko! rzekł Filip do matki. Co się z nim stanie, jak się dowie, że Genowefa była córką hrabiego de Vadans...
— Umrze, być może... odrzekła baronowa.
— Obyś matko, była dobrym prorokiem! To by znacznie zwiększyło sukcesyę!
Vendame wyszedłszy z willi, udał się prosto do merowstwa w Bry-sur-Marne.
Stosując się do rozkazu Gilberta, zgłosił się do sekretarza, który powitał go pytaniem:
— Czego pan sobie życzysz?
— Przychodzę w interesie aktu zejścia mojej siostry Genowefy Vendame...
— To dobrze... Za chwilę wysłany zostanie tam lekarz. Jesteśmy uprzedzeni, wiemy o co chodzi. Jesteś pan przysłany przez doktora Gilberta, nieprawdaż.
— Tak.
— Nie potrzebujesz się pan niczem zajmować. Deklaracya już jest złożoną.
— Ale muszę uprzedzić tam, o którym czasie przyjdę zabrać ciało...
— To słusznie. — Powróć pan tu za godzinę.
Vendame wyszedł z merowstwa i szukał! jakiegoś szynku, aby w nim czas zabić przez tę godzinę.
Sekretarz posłał po doktora Loubet.
Ten ostatni przybył wkrótce.
— Mamy śmierć doktorze, rzekł mu sekretarz.
— Domyślałem się tego... u baronowej de Garennes, nieprawdaż?
— Tak.
— Panna do towarzystwa baronowej... Młoda dziewczyna którą leczyłem, ale bez nadziei wyratowania. Umarła na hypetrofię serca.
— Przystąpisz pan natychmiast do legalnego stwierdzenia śmierci, gdyż żądają upoważnienia przewiezienia zwłok do jej rodzinnej okolicy.
— Idę, idę.
— Daj mi pan proszę blankiet do aktu zejścia.
— O to jest.
Niedługo potem doktór wchodził do willi.
— I cóż, kochany doktorze, pańskie przewidywania sprawdziły się, aż nadto ściśle, niestety! Biedne dziecko, oddało ducha o północy.
— Wszystko czem tylko nauka rozporządza, zostało użyte, bez nigdy nie miałem na seryo nadziei. Śmierć była nieuniknioną.
— Przychodzisz pan jako lekarz merowstwa?
— Tak.
— Zaprowadzę pana do żałobnego pokoju.
— A to poco? odrzekł stary doktór. Wiem lepiej aniżeli ktokolwiek bądź co o tem myśleć! podpiszę papier i odniosę go.
— Pan wiesz, że żądają przewiezienia zwłok do Nanteuil-le-Haudoin?
— Wiem, i obiecuję pani uczynić wszystko, ażeby jak najprędzej zabrano ztąd ciało.
— Jesteś nieoceniony, kochany doktorze... Przyjmij to, jako słabe uznanie twoich starań.
I baronowa wsunęła bilet pięćset frankowy w rękę lekarza, który odszedł olśniony tak cudowną szczodrością, zaniósł papier do merowstwa, i nastawał, ażeby ciało zabrane zostało jak najprędzej ponieważ rozkład jest nieuniknionym.
Po upływie godziny, Vendame powrócił do domu gminnego.
— Powróć pan do pani de Garennes, rzekł mu sekretarz — i uprzedź ją, że nabożeństwo odbędzie się dziś o czwartej.
— Ale panie, zauważył Vendame, nabożeństwa nie ma być tu wcale.